faktycznie bezpowrotnie utracona to było złe stwierdzenie, chodziło mi raczej o to, że ja filmu nie obejrzę na pewno (sam potwierdziłeś że nie wierzysz w odzyskanie danych). Czy bezpowrotnie utracone? nie wiem bo nawet mi nie potrafiłeś przedstawić potwierdzenia że gdziekolwiek to oddałeś bo "masz tam dane poufne". To je zamaż i wyślij zwykłego screena że Seagate ma ten dysk i odzyskali już 20%. Da się? Nie dla Ciebie.
Kłamstwo z Twojej strony. Twierdząc że robisz kopie próbujesz ludziom uświadomić że masz dysk który trzyma dane w chmurze i jest mega bezpieczny - nie, nie jest. Dane straciłeś we wrześniu (o ile mówisz prawdę) więc w tym czasie przechowywałeś dane na jednej kopii. wspominałeś tylko o jednym dysku który Ci padł a nagle są dwa - za chwilę się okaże że to jest faktycznie 10 kopii i pech chciał że wszystkie dyski padły. btw nie jestem Twoim kolegom.
Bez odbioru.
Aaa już wiem skąd wywnioskowałeś że były dwa dyski. W dwóch zdaniach używam dwóch różnych określeń tego samego dysku. Otóż WD My Cloud to urządzenie chmura (opakowanie dla dysku z kontrolerem), w której znajduje się dysk WD RED. O tym urządzeniu/dysku była cały czas mowa. Jesteś informatykiem z tego co mi wiadomo, więc powinieneś rozumieć co jest co, dlatego trochę zaskakujące stwierdzenie o niby dwóch dyskach i jeszcze dalszy ciekawy wywód: za chwilę się okaże że to jest faktycznie 10 kopii i pech chciał że wszystkie dyski padły. btw nie jestem Twoim kolegom.
BTW: Wiem, że nie jesteś. Celowo użyłem takiego określenia, abyś wiedział, że wiem kto jest kim z pisanych słów, a nie chciałem Was upubliczniać skoro woleliście się schować za nickami. Zawsze będę zdania o internautach, którzy hejtują chowając się za nickami i myślący że są anonimowy, że nie mają jaj. Bez obrazy, subiektywna opinia - nie skierowana strikte w Twoim kierunku, a ogólnikowa. Ty akurat chyba wiesz jak łatwo ustalić w sieci kto co pisze.
W każdym razie kończę już wdawanie się w dalsze dyskusje na mój temat na tym forum. Chcecie dyskutujcie sobie. Wydaje mi się, że osoby z trzeźwym patrzeniem na tę rozmowę potrafią obiektywnie wyciągnąć wnioski. Nie zamierzam się więcej wdawać w prowokacje słowne czy do czegokolwiek Was przekonywać i nie będę też więcej udowadniał niczego, to co miałem Wam do powiedzenia powiedziałem, co będę miał, jak będę posiadał świeże informacje powiem każdemu z osobna, nie mam 15 lat i kręconych loczków, żeby bawić się w taką dziecinadę. Pozdrawiam.
kamilszKamil Szymoniak3 mar 2016
myasus napisał/a:
Odniosę się tylko do tego co napisałeś do mnie:
faktycznie bezpowrotnie utracona to było złe stwierdzenie, chodziło mi raczej o to, że ja filmu nie obejrzę na pewno (sam potwierdziłeś że nie wierzysz w odzyskanie danych). Czy bezpowrotnie utracone? nie wiem bo nawet mi nie potrafiłeś przedstawić potwierdzenia że gdziekolwiek to oddałeś bo "masz tam dane poufne". To je zamaż i wyślij zwykłego screena że Seagate ma ten dysk i odzyskali już 20%. Da się? Nie dla Ciebie.
Kłamstwo z Twojej strony. Twierdząc że robisz kopie próbujesz ludziom uświadomić że masz dysk który trzyma dane w chmurze i jest mega bezpieczny - nie, nie jest. Dane straciłeś we wrześniu (o ile mówisz prawdę) więc w tym czasie przechowywałeś dane na jednej kopii. wspominałeś tylko o jednym dysku który Ci padł a nagle są dwa - za chwilę się okaże że to jest faktycznie 10 kopii i pech chciał że wszystkie dyski padły. btw nie jestem Twoim kolegom.
a teraz cytacik z rozmowy z Tobą przez fb:
Faktycznie przeprosiłeś tylko wcześniej była moja prośba o to:
cytat z wcześniejszej przegadywanki:
Brawo, przeprosiłeś przez fb osobiście :) I szczerze to ani raz Ci nie ubliżyłem ani Cie nie przezwałem chyba że twierdzisz że ironia w postaci cudzysłowiu w słowie kamerzysta jest obelgą (tak byłem i jestem wściekły na Ciebie i raczej nie masz sie co dziwic więc to że chcę w jakiś sposób pokazać to nie powinno Cie dziwić). To Ty nazwałeś mnie szczeniakiem i gówniarzem więc kto kogo obraził bardziej?
Bez odbioru.
Ej Piotrek. A nie pamiętasz naszej rozmowy pod kościołem jak rozmawialiśmy wtedy spokojnie i normalnie bez dziwnych uszczypliwości ? Co Ci wtedy powiedziałem ? Pamiętasz? Jaki miałem głos? Przytaczasz rozmowę z fb, która była PO naszej rozmowie osobiście, w której Cie zapewniałem że zrobię wszystko co się da i że tego tak nie zostawię. I nie zostawiłem i nie zostawię. Owszem powiedziałem, że nie wierzę w odzyskanie, było to zaraz po Kroll On Track, bo po odebraniu dysku od nich byłem bardzo pesymistycznie nastawiony. Ty byś nie był? Jak ponoć najlepsza firma nie umiała odzyskać ? Co miałem Ci mydlić oczy ? Byłem szczery i powiedziałem co myślę. Więc czemu mnie sie kłamstwo zarzuca? Teraz dysk jest w firmie, która faktycznie sprawniej działa.
O jakim Ty drugim dysku mówisz??? Dysk padł jeden i nigdy nigdzie nie wspomniałem, że padły dwa, skąd to jest wyssane ?
Nigdy nikomu nie powiedziałem, że dane są bezpieczne. Kopie robiłem i będę robił. Robiliśmy kopie podczas nagrywania za pomocą atomosów, miałem macierz która się zapełniła (24TB), po tej awarii kupiłem kolejną. Mam 1000 raz przytaczać Ci przebieg sytuacji z tym konkretnym dyskiem? Znasz już to na pamięć myślę, zresztą wyżej opisałem też. Zlituj się. Dysk miał 4TB, średnio z wesela materiał zajmuje mi 400GB w raz z plikami z atomosów, materiały jakie padły były z okresu dwóch weakendów. Nie rozumiem o co chodzi z jakimś innym dyskiem???
I kolejna sprawa. Mówiłem Ci że rozumiem Was i złość. Ale złość w niczym nie pomoże. Chcecie robić dym w sieci. Róbcie. Przecież ja Wam tego nie zabronię. Chcecie iść do sądu też idźćcue Ale jak coś opisujecie, posługujcie się prawdą, a nie wyrwanymi skrawkami na potrzebę chwili, no i często poprzekręcaną. Oczernić kogoś nie jest trudno. Jakby było tak jak Ty i Justyna i ktoś tam jeszcze opisał, to nie oddał bym dysku do odzyskiwania, nie mówił, o rekompensatach w nagraniach non profit, czy choćby tego że jak odzyskam materiał i koszty z tym poniosę i zmontuję to otrzymacie go za darmo. Zarzucisz mi że nie mówiłem tak? Gdzie ta moja nieuczciwość, oszustwo, chamstwo? Skoro macie odwagę publicznie mieszać mnie z gównem to miejcie odwagę mówić całą prawdę, a nie tylko wygodne na potrzebę chwili fragmenty i oszczerstwa. Kiedy zasłoniłem się umową? Jak zacząłeś do mnie wojować - pewnie pod naciskiem żony, nie istotne. Do czasu jak rozmawiałeś ze mną normalnie, to złego słowa nie powiedziałem.
Sprawa nie jest rozwiązana, a robisz syf w sieci i chcesz się mścić. Jakiś miesiąc temu jedna z osób której sprawa dysku dotyczy zmieszała mnie z błotem publicznie o czym nie wiedziałem, dwa dni później zapytałem się jej czy aby na pewno dobrze zrobiła bo uzyskałem informację że ich katalog został w 70% odzyskany i pliki są sprawne - zostały wynaprawiane. Tej osobie też przy pierwszej rozmowie powiedziałem, że film dostaną za darmo jak tylko go odzyskam. Facetowi zrobiło się mega głupio. Poprosiłem o screena miniaturek plików firmę, otrzymałem ją wraz z kilkoma przykładowymi małymi plikami. Pokazałem mu to jako dowód. Nazywa się Lechowicz, jest u mnie w znajomych na fb. Chcesz zapytaj go sam czy kłamię. Mimo chamstwa jakie wypisywał nie potraktuję go gorzej i wywiążę się z danego słowa. Finalnie zresztą jak zobaczył dowody rozmowa wróciła na kulturalny poziom. Zastanawiam się tylko co Wam da robienie ze mnie publicznie ściery. Firmy mi to nie zniszczy bo prowadzę dwie takie firmy pod dwoma różnymi brandami. Czy przypadek losowy, z którego staram się wybrnąć honorowo mnie zszykanuje wśród lokalnych mieszkańców, bo ktoś palcem mnie wytknie "ooo to ten któremu zepsuł się dysk twardy z weselami". Hmm, to jest mi obojętne. Ja nie żyję dla ludzi a dla siebie. Mam na tyle uczciwości, że każda para która od tamtej sytuacji przychodzi podpisać umowę opowiadam sytuację z dyskiem. Chcesz namiary do kilku przykładowych ? Sytuacja z dyskiem jest dla mnie trudna, ale nie zamierzam się chować pod miotłę i udawać że nic sie nie stało. Ktoś mówi że unikam odpowiedzialności. Nie unikam, jakbym unikał to nie ponosiłbym kosztów, które bardzo duże już poniosłem w tej sprawie, a które jeszcze poniosę. Tobie akurat powiedziałem kwotę o jakiej mowa. To mało pieniędzy? Kowalski średnio 5 lata odkłada taką kasę. Jak widzisz publicznie też się wypowiedziałem, co jest prawdą opisałem i tym samym potwierdziłem, co kłamstwem skomentowałem prostując i argumentując. Dobrze wiesz, że da sie ze mną rozmawiać, ale dziwi Cie reakcja na pomówienia? Uważam, że i tak spokojnie zareagowałem, starając skupić się na meritum każdego poruszonego wątku. Aktualnie mam tyle na głowie, że nie odbieram telefonów nawet od nowych klientów, bo nie mam czasu na spotkania. Ktoś napisze to w wolnej chwili odpiszę. Oczywiście można mi i to zarzucić, że olewam klientów, nie olewam, chcę się odrobić i być na bieżąco.
kamilszKamil Szymoniak3 mar 2016
lili7 napisał/a:
Szkoda czasu na czytanie tego opowiadania ;) a moja babcia mówiła, że tłumaczą się winni ;)
Masz rację. Szkoda było mojego czasu na czytanie Twojego opowiadania. Ale tak właśnie olewam klientów, że potrafię przeczytać i odnieść się do uwag z argumentami. Jedna rzecz. Argumentacja nie jest tłumaczeniem się. Tego babcia Ci już nie dopowiedziała.
Ja skończyłem, nie mam czasu na głupie dyskusje z osobami, które argumentów czy rozsądnego podejścia do sprawy nie chcą zrozumieć. Przekazane Wam zostało wszystko na obecną chwilę co miałem do przekazania, tak podczas rozmów osobistych, tak samo telefonicznych, a teraz i publicznie odniosłem się do zmanipulowanych informacji. Mam trochę lat i głowę na karku. Nie będę nikogo indoktrynował, ale najbardziej podobają mi się obraźliwe stwierdzenia w tych wypowiedziach skierowane pod moim adresem versus stwierdzenia tych osób, że to ja je obrażałem wulgaryzmami.
Szkoda tylko, że to też nie ma pokrycia w wypowiedziach publicznych powyżej. A stwierdzenie Szkoda czasu, tylko podkreśla to kto co lekceważy. ;)
Za takie pomówienia i obrazy jakie tu padły pod moim adresem i nie tylko od tych osób też pewnie powinienem chyba tupnąć nogą i lecieć do sądu. Pff. Czasami wstrzemięźliwość to cnota. Z wiekiem każdy się nauczy, że z dużą d..ą wejdzie się wszędzie, z dużą gębą nie.
Polski internet społecznościowy :) Wejdziesz miedzy wrony, musisz krakać jak i one.
Wracam do pracy nad zmianami poważnych osób, które cieszą się ze swojego filmu mimo iż też czekały.
PS: E2306 Motocykle składa mój brat chłopcze niedoinformowany. Naucz się czytać ze zrozumieniem. Aaa, skoro nie czytałeś to na jakiej podstawie wysuwasz wnioski że jakiejś krytyki nie przyjąłem ? Aaaa zapomniałem. Jesteś z tych co tylko dużo piszą, a nie myślą. Jak masz jaja to zadzwoń to porozmawiamy osobiście.
kamilszKamil Szymoniak3 mar 2016
myasus napisał/a:
Zdecydowanie ODRADZAM. Gość jest kompletnie nie poważny, nie odbiera telefonów nie przychodzi na spotkania, olewa klienta. Na film czeka się pół roku, a czasami się można nie doczekać ponieważ ostatnio stracił dysk z danymi przez co część materiału została bezpowrtonie utracona, a nie robi on kopii zapasowych ponieważ "to nie jest jego obowiązek" i "nie było tego w umowie". Na odszkodowanie też nie ma co liczyc bo chroni się zapiskami w umowie. Skruchy czy żalu nie wyraża bo "to nie jego wina, że dyski są wadliwe". Uważa sie za profesjonalistę a poza dość dobrym sprzętem nie ma żadnych zalet.
Bzdura totalna.
Na film czeka się nawet i pół roku co nie jest niczym nadzwyczajnym w tej branży. A często zależne jest to od tego, że młode pary wyjeżdżają zaraz po ślubie za granice gdzie mieszkają a materiał nie jest cały dobrany, tj. plener czy ujęcia narzeczeńskie. Choć powodów jest znacznie więcej.
Co do kwestii "bezpowrtonie utracona" to trzeba mieć bardzo małe pojęcie na temat danych i dysków twardych aby dopuszczać się do tego typu manipulacji. Procedura odzyskiwania danych trwa i pewnej części dane już zostały odzyskane. Zanim napiszesz takie bzdury wprowadzając fałszywy zamęt zastanów się nad budowanym zdaniem pod kątem merytorycznym.
" a nie robi on kopii zapasowych ponieważ "to nie jest jego obowiązek" owszem, niczyim obowiązkiem to nie jest, kopie robię i robiłem, znów wprowadzasz w błąd kłamiąc ponieważ dobrze wiedziałeś kolego z Pcimia, że macierz mieliśmy zapełnioną, a nie da się wejść do sklepu i poprosić o macierz z półki za 20tyś zł jak o chleb w piekarni. Te materiały były z dwóch weakendów. Padł nowy dysk WD RED który kupiłem na szybko aby zgrać dane, w między czasie dysk WD My Cloud, o którym właśnie mowa po prostu przestał działać. O czym wiedziałeś, a co zostało skomentowane, że powinienem robić 10 kopii, wsumie może i racja. Jak będę za film brał tyle co np. Toxa 20tyś zł za film ślubny, to oczywiście będzie mnie stać na 10 kopii każdego filmu co tydzień. Ale wracając do sprawy dalej. Po zebraniu informacji w sieci dysk został oddany do polecanej w internecie firmy KROLL ON TRACK w Katowicach (nic bardziej błędnego, ale ja też uczę się całe życie), Kroll przetrzymał dysk ponad 4 miesiące odzyskując z niego raptem 10 % danych, finalnie dysk trafił do porządnej firmy która odzyskała już znacznie więcej SPRAWNEGO materiału, ale czekam na zakończenie procesu odzyskiwania, i nie popędzam firmy, jak w przypadku Krolla, bo nie chcę aby olali ten dysk jak to zrobił Kroll. Notablene firma która w sieci uchodzi za jedną z czołowych firm w zakresie odzyskiwania danych "Kroll On Track" nie jest tak dobra jak się w sieci opisuje wpisami niby zadowolonych klientów - wpisy jak doszedłem potem pisane przez pracowników owej firmy.
"Na odszkodowanie też nie ma co liczyc bo chroni się zapiskami w umowie." Po pierwsze, umowę spisuje się świadomie, nie pozwalam nikomu jej podpisać bez jej dokładnego przeczytania i pytam czy wszystko jest jasne, czy są pytania. Zawsze z każdym tak samo w tej kwestii. Po drugie, o jakim odszkodowaniu mowa, jeżeli proces odzyskiwania danych trwa. Skoro stwierdziłeś, że chcesz narobić szumu, proszę bardzo, ale posługuj się prawdą a nie kłamstwem.
"Skruchy czy żalu nie wyraża bo "to nie jego wina, że dyski są wadliwe"." Przeprosiłem każdą z par której ta sytuacja dotknęła osobiście, więc co za bzdury wygadujesz. Z Tobą rozmawiałem bardzo długo, zapewniłem Cię i każdą parę, że zrobię wszystko co się da, bez względu na koszty aby odzyskać te dane. Owszem, nie da się przewidzieć takiej sytuacji, złośliwość rzeczy martwych, bo my nawet na atomosach Ninja i Assasinach nagrywamy podczas wesela z kopią karty pamięci na dyski SSD bo karty przy tak dużych bitrate padają non stop (a używamy też tylko Sandiskowych kart), i nie oszczędzam na dyski, nie kupuję używanych refusable czy innych, tylko nowe i te które w danym okresie mają najlepszy stopień niezawodności, aktualnie WD RED. Ale nie znaczy to że są niezawodne.
Dlaczego nie masz pretensji do firmy WD która owy dysk wyprodukowała? Dlaczego firma produkująca dyski ma w umowie gwarancyjnej i wszędzie w warunkach ogólnych brak odpowiedzialności za utracone dane. Mogą Ci jedynie owy dysk wymienić na nowy i mają gdzieś. To się nazywa mieć klienta gdzieś. Oni mogą mieć takie zapiski o braku odpowiedzialności a ja nie ? Głupie dywagacje. Czemu im nie groziłeś że idziesz do sądu ? Czemu im nie naubliżałeś podczas rozmowy jak mnie?
zuza4553 napisał/a:
NIE POLECAM -do wesela wszystko wydawało się super, a potem dokładnie tak jak pisali użytkownicy powyżej, olewanie klientów, nie przychodzenie na umówione spotkania, nie odbieranie telefonów ani nie odpisywanie na smsy. Jeśli nawiąże się już jakikolwiek kontakt to i tak nie można się w żaden sposób z nikim porozumieć. Album ze zdjęciami odebraliśmy taki, że wstyd go było pokazać rodzinie. Podpisaliśmy również umowę na film, ale nigdy go NIE otrzymaliśmy, MASAKRA - przez tą firmę straciliśmy największą pamiątkę z najważniejszego dnia... Jest to przykre. I tak jak pisał ktoś powyżej "Szkoda nerwów i zdrowia" Zdecydowanie nie polecam - nawet największemu wrogowi !!!
"a potem dokładnie tak jak pisali użytkownicy powyżej, olewanie klientów, nie przychodzenie na umówione spotkania, nie odbieranie telefonów ani nie odpisywanie na smsy."
Na tą sytuacje miały wpływ głównie dwa czynniki. Problem wcześniej wspomniany z dyskiem twardym i w podobnym czasie mój poważny wypadek samochodowy, którego efektem był/jest uraz kręgosłupa i kilka miesięcy rehabilitacji. Cóż, pechowy rok miałem. Nie chwaliłem się wypadkiem wszem i wobec bo nie szukam niczyjego współczucia, tym bardziej że jak jednej parze powiedziałem o tym, to usłyszałem cytując, zresztą mam to w wersji napisanej od owej osoby: " (G..o mnie obchodzi Twoje życie prywatne, każdy ma problemy, masz to zrobić bo za to płacę i h..) ręce opadają, no ale. Poza tym nie zawsze o każdej porze dnia i nocy (tak nocy też, bo mam telefony od klientów nawet po 22:00) jestem wstanie odebrać, zdarza się też że pracuje, nagrywam czy robię inne czynności (czytaj: np. sikam :) w soboty nie odbieram z wiadomych przyczyn - wesela, a często tel. mi wibruje w kieszeni jak jestem w kościele koło młodych. W niedzielę nie odbieram, hmm. często w niedzielę pracuję, ale z niedzieli tłumaczył się nie będę. Niedziela to niedziela. Od dawien dawna, na mojej stronie fb są napisane godziny i dni otwarcia. Jeżeli ktoś w tych godzinach nie może się dodzwonić (bo sekretarki nie zatrudniam) to znaczy że pracuję, np. nagrywam. mam słuchawki na uszach bo montuję film lub (sikam:) - to ostatnie tak humorystycznie. Oczywiście jest to powód aby napisać o tym na łamach gazety, może jeszcze w Wyborczej ;)
"Album ze zdjęciami odebraliśmy taki, że wstyd go było pokazać rodzinie." Chętnie wrzucę zdjęcie tego albumu, bo jest porządny i wiem jaki, a w nim 100 zdjęć 15 x 21 takich jakie wybraliście. Twierdzisz że jest tragiczny bo otrzymałaś album z czarną kartką w środku, a miała być jasna (90% albumów jakie wydajemy klienci wybierają z czarną, bo jest bardziej elegancka) zatem jeżeli coś piszesz to proszę rozwiń myśl. Powiedziałem Ci, że album Ci zrobię nowy w gratisie i zrobię, ale nie przyszły mi jeszcze te modele, który Ty konkretnie chciałaś. Szukałem ich ale producent w tej oprawie tego modelu już nie powtórzył na kolejny rok. Zatem Justyno coś tu się nie zgadza. Fakt, strzeliłem sobie w kolano, dając możliwość wyboru ludziom np. albumów, oferowałbym jeden rodzaj było by po sprawie.
lili7 napisał/a:
16.02.2016 - 21:50
Photograph.pl MASAKRA !!! zero szacunku dla klienta !!! Na film czekaliśmy bardzo długo a jak już go szanowny Pan SZ. oddał to dramat !!! NIE POLECAMY !!!
Sztuką jest umieć się podpisać imieniem i nazwiskiem, jeżeli się coś stwierdza. Do tego trzeba mieć charakter. Tyczy się to każdej anonimowej osoby, która pozostawia zarzut i nie zostawi argumentu.
Ja argument pozostawię, mimo iż nie wiem o który konkretnie w tym przypadku film chodzi.
W każdej mojej umowie są dwa zapiski, które bardzo wymownie mówią wszystko:
1.Specjalne życzenia/oczekiwania Zamawiającego, Zamawiających / momenty do nagrania podczas wykonywania usługi,
scenariusz/plan nagrania, montażu:
………………………………………………………………………………………………………………………………………
2. Wykorzystane utwory muzyczne w zrealizowanym dziele, wybrane przez Zamawiającego/Zamawiających:
………………………………………………………………………………………………………………………………………
A teraz komentarz do tych zapisków posługując się przykładami. Idę do sklepu i chcę kupić np. komputer. Zanim to zrobię badam rynek, ceny, jakość, możliwości danych laptopów. Czasem mam doświadczenie z użytkowania jakiegoś bo kolega miał.
Analogicznie: Idę do "kamerzysty" i chcę film ślubny i .... no właśnie i. I często w tych rubrykach pisze: do ustalenia, bo idąc do kamerzysty nie zastanowiłem się czego chcę. Jak chcę, by ten film wyglądał, co zawierał, mimo iż mając średnio 25 lat obejrzałem w swoim życiu wiele filmów w np. rodzinie. I mimo, iż wiem co mi się w tych filmach nie podobało (bo dlatego nie trafiłem do tamtego kamerzysty który, np. w rodzinie filmuje od kilku lat) nie umiem określić na umowie czego nie chcę, a co chcę.
Potem dostaję wersję filmu od photograph.pl i mówię na forum: "jak już go szanowny Pan SZ. oddał to dramat !!! NIE POLECAMY !!!"
Teraz po otrzymaniu filmu zaczynamy myśleć co byśmy chcieli a czego nie. I zaczynamy koncert życzeń. Typu, kilka cytatów: " w minucie .... wytnijmy ciotkę bo wywija na parkiecie jak na dyskotece i jest siara", "chcemy menu dvd jak to się dawniej w filmach robiło.",
"Nie podoba nam się zakończenie, chcemy inne" - zrobiony został teledysk podsumowujący bo choć pytałem jakiego typu chcą wstęp do filmu i jakie zakończenie nie było pomysłu. Więc w takich przypadkach kończymy film na dwa sposoby, albo oczepinami, albo teledyskiem podsumowującym, taki skrót. Zadaję zatem pytanie aby stwierdzenie zostało doprecyzowane. Co się konkretnie nie podoba, i jakiego typu zakończenie chcecie, mówię: możecie wybrać sobie ujęcia z filmu, podacie mi czasu orientacyjne od do, z których coś byście chcieli i pod jaką piosenkę a ja to pokroję.
Dodam, że klient zniecierpliwiony był również czekaniem na zmiany, choć nie odpowiedział mi na te pytania. Mijają dwa miesiące w których w tym przypadku czekaliśmy na wytyczne o które prosiłem. I klient mi pisze (robiąc wcześniej dym na tym portalu i na moim fb) "
Cytowana rozmowa z fb z klientem:
21 luty 19:19
czesc
"Przemyśleliśmy sprawe naszwego Filmu i z powodu braku czasu chcielibysmy tylko żebyś nagrał nam to co masz w jakości hd i spakował do łądnego pudełka.Napisz w jakim terminie udałoby sie to zrobić."
Na co ja odpowiedziałem:
"Nieźle, tyle szumu narobiłeś, tyle czasu Ci dałem na zastanowienie i taka puenta. Jak już wolicie. Mnie obojętne."
Takich i podobnych przypadków jest więcej. Były sytuacje, gdzie młoda para przyszła określiła co chce, (film godzinny, nowoczesny, sporo teledysków) Myślę sobie wtedy, fajnie, fajny materiał się kroi.
Po czym po wydaniu filmu dzwoni do mnie mama Pani młodej i ubliża mi epitetami, w między które wplecione były zdania, kto widział taki krótki film zrobić, tego się nie da oglądać, bo ledwo sie zacznie a już sie kończy. Ja chce film żebym mogła sobie swoją rodzine pooglądać itp itd." Na co ja zadaje pytanie. Dlaczego nie było Pani podczas podpisywania umowy? Gdyby Pani była i Pani widniała by na umowie jako zleceniodawca to zrobilibyśmy film według Pani życzenia. (dodam, że w tym przypadku film parze młodej bardzo się podobał, mieli 3 zmiany w filmie) . Koniec końców był taki, że musiałem zrobić (może nie musiałem, ale wolałem to jak zbędny szum) kolejną wersję tego filmu wydłużoną o półtorej godziny. Konsekwencja? Młodzi szczęśliwi, mama szczęśliwa, a ja straciłem nieplanowany tydzień przesuwając inny materiał.
Każde wesele choć takie samo ze względu na tradycje czy obrzęd, jest inne, bo ludzie są inni, inne są wymogi czy oczekiwania. Najgorsze jest jeżeli mimo dania klientowi możliwości określenia się przed realizacją, ten nie ma oczekiwań a potem wyskakuje z listą życzeń pozbieranych od mam tatów i cioć i taką listę nam wysyła.
Mogę znacznie bardziej zagłębić się w tego typu dywagacje. Szkoda, że jest to na moim przykładzie, ale może wiele osób, które planują wybór fotografa, czy "kamerzysty" zdają sobie sprawę z tego, że jeżeli się czegoś chce to się o tym głośno mówi przed, a nie po. Po to jest musztarda po obiedzie.
Kolejną rzeczą jaką strzeliłem sobie w kolano (chcąc być elastyczny) to danie klientowi możliwości wprowadzania zmian w filmie bez ograniczeń. Nie spodziewałem się sytuacji typu (autentyczna anegdotka z wyjścia klientów po odbiorze pierwszej wersji filmu): Wydaję materiał i słyszę, "ale będziemy mogli zrobić sobie jakieś poprawki jak będziemy chcieć?" Na co ja odpowiadam, no tak, tak Wam mówiłem przy podpisywaniu umowy. Po czym żona do męża mówi (stojąc w progu u mnie w domu, nie oglądając jeszcze filmu jaki trzymali w ręce, który właśnie otrzymali): To ja bym chciała żeby ten początek był taki jak ci przed wczoraj pokazywałam na youtubie."
Wybaczcie, ale znów mi ręce opadły. W tym momencie stwierdziłem, że od 2016 robimy od 3-5 poprawek max darmowych, a każda następna będzie kosztować 50zł. Nie mówię o poprawkach które mogą wyniknąć z naszej winy, np. czerwona klatka się wkradnie jako błąd renderu materiału. Takowa jest darmowa i będzie. Też jesteśmy ludźmi i czasem coś przeoczymy.
ALe dlaczego zmiany będą płatne? Bo ta sytuacja zdała mi sprawę z tego, że jak się komuś da palec to weźmie całą rękę. Dać komuś możliwość ingerencji w film (mimo, iż powinien się określić przy podpisywaniu umowy, wiedzieć czego oczekuje) to zacznie się bawić w reżysera. Z tąd wzięły się też opóźnienia w wydawaniu kolejnych materiałów. Wydajemy materiał i bierzemy się za następny. Po kilku dniach przychodzi ktoś z listą życzeń i oczekuje, że zrobimy to zaraz odkładając inną parę.
Potem czytam bzdury tego typu jak powyżej, albo jeszcze lepsze poniżej:
E2306 napisał/a:
16.02.2016 - 22:17
Photograph.pl - czlowiek myslal ze mlody, ambitny, z dobrym sprzetem, zaangazuje sie i zrobi fajny nowoczesny film - pamiatke!! z tego waznego dla nas wszystkich dnia a tu co?totalny brak odpowiedzialnosci. Zrobic byle co, byle jak zeby tylko wziac kase i tyle. Przykre to jest. Niektorzy latami tyraja za granica zeby sobie zrobic wesele wziac kamere i miec pamiatke. Przyjdzie taki pozre na weselu, popije, dostanie do domu flache, placki nie no szkoda slow.. znalazl sobie szybki zarobek tylko wszystko jest do czasu bo na dobra opinie trzeba pracowac latami a zeby ja spieprzyc wystarczy bardzo niewiele.
PRZESTRZEGAM WSZYSTKIE PRZYSZLE PARY MLODE!!
"Przyjdzie taki pozre na weselu, popije" Nie pijemy na weselu, czasem jakąś kawę czy kole.
Nie zawsze dostaniemy placka czy flaszke na weselu, ale nigdy bym się o coś takiego nie upomniał, żeby mi to ktoś wypomniał. Stać mnie na placka czy wódkę jeszcze. I nie przez ten :"szybki zarobek" jak określa anonim powyżej. Sugeruję mu zająć się tą branżą, aby mógł się dowiedzieć czy zarobek jest taki szybki czy łatwy. Zwłaszcza, jak np. czasem ktoś nie wypłaca, płaci w ratach bo nie ma. Albo zrobisz mu materiał i odbiera za 4 miesiace bo kasy nie miał na odbiór, a w rodzinie mówi że kamerzysta jeszcze nie dał filmu bo wstyd się przyznać że nie było pieniążków na jego odbiór. A taką sytuację też miałem.
E2306 napisał/a:
Robi slabe filmy,oddaje po dlugim czasie byle co.. doslownie BYLE CO zeby tylko oddac bo mlodzi atakuja z kazdej strony, czemu nie ma sie co dziwic - na terenie od lat istnieja firny ktore potrafia oddac fajny film po 2 tyg a dlaczego?dlatego ze montujac go PAMIETAJA najfajniejsze momenty z wesela i te do materialu wybieraja. Jezeli pan Sz. Bierze sie za montaz pol roku pozniej to traci tylko czas na wlasne zyczenie bo w takim wypadku aby zmontowac fajny film nalezalo by obejzec caly surowy material i wybrac z niego momenty ktore powinny znalezc sie na filmie weselnym choc pan Sz ze swoimi ideologiami nowoczesnego filmowania niedlugo zapomni uwiecznic w filmie przysiege malzenska bo to moze starodawne. Lepiej na caly film walnac podklad muzyczny wybrany losowo bo niewazne ze byla orkiestra nikt pewnie nie chce jej sluchac na filmie i na dodatek nie pasujacy w ogole do sytuacji z tad wiadomo ze za bardzo sie nie przylozyl. Pieniazki umie wziac zanim ktos film obejzy a pozniej ma w glebokim powazaniu to ze ktos ma SLUSZNE uwagi co do filmu bo np te same sceny powtarzaja sie po kilka razy albo przy blogoslawienstwie gdzie wszyscy becza podlozony jest podklad dyskotekowy "loca" a tam gdzie pokazana orkiestra grajaca marsza podklad zalobny bo inaczej tego nie nazwe. A to tylko kropla w morzu popelnianych bledow. Jeszcze zeby wyrazil jakas skruche podwinal rekawy i poprawil ludziom tak aby byli zadowoleni to potrafi napisac wiadomosc z przeklenstwami. Profesjonalista sie nazywa. Mam nadzieje ze ludzie przejza na oczy wkoncu bo to ze ja i masa innych osob nie ma srednio 2500 zl i pamiatki z wesela nie znaczy ze kolejne osoby musza zostac potraktowane tak samo!!
Lubię argumenty a nie słabe stwierdzenia.
"na terenie od lat istnieją firny które potrafią oddać fajny film po 2 tyg a dlaczego?" Na terenie znam każdą firmę. Opinie o nich też. Te dobre i te złe. Sam nie będę brzydko mówiąc, "srał w swoje gniazdo" bo szanuję osoby z mojej branży i z kilkoma współpracuje, ale stwierdzenie że ktoś w dwa tygodnie robi film dobry jest dalece naciągnięte. Osoby które się tym zajmują dobrze wiedzą ile trwa zrobienie dobrego filmu. Nie trwa to 6 miesięcy fakt, ale chyba nie twierdzicie, że jak ktoś film oddaje po 6 miesiącach to tyle czasu go montował. W zależności od ilości zleceń szybsze wydawanie filmów jest z początkiem roku, od miesiąca do 3 średnio. Ale wraz z końcem sezonu naturalne jest ze pewne rzeczy się zakleszczają i czas sie wydłuża. Zresztą, tak jak my, w umowie mamy napisany przybliżony czas oddania, i czasem pisze tam 6 miesięcy. a czasem miesiąc, jak wyżej opisane. Osoby które podpisują umowę czytają ją, ale nie ze zrozumieniem, nie rozumiem o co mają pretensje. Świadomie podpisuję umowę na miesiąc, dwa czy sześć. Dlaczego wtedy to takiej parze młodej nie przeszkadza? Tylko zaczynają dzwonić co dwa dni kiedy będzie film kiedy będzie film, słysząc, za kilka dni, jak skończymy zadzwonię. I dzwonią ponownie dnia następnego :) Nie ja jeden to znam, wielu kolegów z branży ma to samo. Bo rodzina naciska, bo rodzina pyta bo rodzina...
Co do stwierdzenia bo robi słabe filmy. Moje filmy są dostępne w sieci, pełnometrażowe wersje przykładowych (około 10) daję zawsze w ofercie do czytania i oglądania zanim się z kimś spotkam, bo chcę aby klient był merytorycznie maksymalnie przygotowany do rozmowy co mu się podoba a co nie, jeżeli oczywiście się zdecyduje na nas. To stwierdzenie Bo robi słabe filmy jest nie śmieszne, jest żałosne. Z prostej przyczyny. Gdyby to powiedziała osoba, która się nie zdecydowała na nasze usługi bo jej się nie podoba ich forma, to jest to zrozumiałe i szanuję jej zdanie. Ale jeżeli mówi to osoba, która obejrzała co najmniej kilka naszych pełnometrażowych realizacji, przyszła podpisała umowę, a potem wygaduje że robi słabe filmy, to hmm. nie chcąc obrazić nikogo stwierdzam że jest szurnięta. ja bym w życiu nie zdecydował się na usługę, która by mnie nie odpowiadała. Zatem, osoba inteligentna chyba będzie umiała rozróżnić pisaną złość i ataki w każdy możliwy sposób, od faktycznie słabych filmów. Nie mówię, że robimy najlepsze filmy, mam w sobie dużo pokory i ciągle się uczę i lata jeszcze będę, tak samo jak moi współpracownicy. Ale nie cenię się też po 10-20tyś zł, a nasze ceny zaczynają się od normalnego standardu. Aaaa, jeszcze nawiasem do tego. To jaki kto film ma, często zleży też od tego jaki pakiet wybrał, i od tego na ile się para młoda zaangażowała w realizację filmu. O angażu nie muszę mówić osobom z branży, bo wiedzą jak istotne to jest przy każdej realizacji.
"Jezeli pan Sz. Bierze sie za montaz pol roku pozniej to traci tylko czas na wlasne zyczenie bo w takim wypadku aby zmontowac fajny film nalezalo by obejzec caly surowy material i wybrac z niego momenty ktore powinny znalezc sie na filmie weselnymęę
Odnosyc się do tego zdania, które wywołało u mnie uśmiech muszę powiedzieć, że osoba która to powiedziała nie ma zielonego pojęcia o procesie, który stara się opisać. Po pierwsze, osoba nagrywająca, lub osoby nagrywające to jedna komórka. Osoba montująca to druga, często a w zasadzie zazwyczaj filmowiec nie montuje. Nie będę tego tłumaczył dlaczego, ale proces ten jest naturalny wszędzie. Widział ktoś kiedyś żeby film kinowy montował operator kamery? Osoba która to napisała ma PRLowkie pojęcie wpojone z pokolenia na pokolenie, że jak polak to robi wszystko. Krawaty wiąże usuwa ciąże. I kolejna sprawa, zawsze ogląda się surowy materiał, podczas montażu po synchronizacji kamer w multikamerze w czasie rzeczywistym montując.
"choc pan Sz ze swoimi ideologiami nowoczesnego filmowania niedlugo zapomni uwiecznic w filmie przysiege malzenska bo to moze starodawne. Lepiej na caly film walnac podklad muzyczny wybrany losowo bo niewazne ze byla orkiestra nikt pewnie nie chce jej sluchac na filmie i na dodatek nie pasujacy w ogole do sytuacji z tad wiadomo ze za bardzo sie nie przylozyl."
Nie bój się, nie zapomnę, chyba że będzie to życzeniem klienta aby takiego momentu nie było.
Co do orkiestry pod domami, możecie mieć inne zdanie, ale na każdym weselu ten sam grany kawałek, różnica: jeden zespół ma trąbkę drugi nie. Nowoczesny film to u nas taki godzinny. W nim nie ma miejsca na wkładki orkiestry. Wkładki orkiestry przed domami robimy w 3h filmach.
Kłaniają się też wspomniane wcześniej dwa pkt. naszej umowy, specjalne życzenia klientów i utwory muzyczne jakie mamy w filmie użyć. ;)
"Pieniazki umie wziac zanim ktos film obejzy a pozniej ma w glebokim powazaniu to ze ktos ma SLUSZNE uwagi co do filmu bo np te same sceny powtarzaja sie po kilka razy albo przy blogoslawienstwie gdzie wszyscy becza podlozony jest podklad dyskotekowy "loca" a tam gdzie pokazana orkiestra grajaca marsza podklad zalobny bo inaczej tego nie nazwe. A to tylko kropla w morzu popelnianych bledow."
Gdzie byłeś/byłaś gdy miałeś(aś) możliwość wybrania muzyki do filmu? Muzyka pogrzebowa to jest grana np. na błogosławieństwie, ale domniemywam że tego nie wiedziałeś(aś). To co my stosujemy w takich momentach to utwory wolne od praw i z gatunku violin piano epic music. Setką naszych klientów się to podoba, takie też mamy często w trailerach na youtube, zresztą wycinanych z filmów gotowych, a nie montowanych na potrzeby internetu.
Nigdy nie użyłem do klienta wulgaryzmu za wyjątkiem sytuacji gdzie ktoś mnie obraził, ale tak czy siak nie użyłem personalnie, a np. jako przerywnik w zdaniu. Różnica jest znacząca. I trzeba naprawdę bardzo mnie do tego sprowokować abym przeklął.
E2306 napisał/a:
Zatem wychodzi na to ze owy pan Sz. dzialal z zamierzonym celem. Kazdy jeden klient ma z nim ten sam problem i pisze ze " broni sie zapiskami w umowie" wiec smiem twierdzic ze specjalnie zostala tak skonstruowana zeby oszukiwac ludzi-celowo i z premedytacja. Tylko czy ta umowa jest tak swietnie sformuowana? Nie wydaje mi sie :-) on sobie tak gada zeby ludzie dali spokoj a sam sie g**no zna na prawie. W taki sposob ten kraj nas zrujnuje bo gdzie sie nie zajdzie to patrza czlowieka zrobic w balona wiec takim jak pan Sz. nalezy troszke "ukrocic" bo chyba sie w glowce poprzestawialo. Swoja droga jak mu nie wstyd. Jeszcze w krakowie ok ale w takiej wiosce on jest spalony po calosci. Jak zamierza ludziom spojrzec w oczy na ulicy? Porazka
Po pierwsze nie każdy klient i nie mów w imieniu każdego klienta. 8 osób na ponad 100 rocznie to nie każdy klient.
Umowa jest tak skonstruowana, bym nie musiał się wozić po sądach w sytuacjach losowych.
Czytałeś ją i nie miałeś nic przeciwko jak ją podpisywałeś. Nie zmuszałem Cię, są setki firm, z których usług mogłeś skorzystać. Dla kontrastu są setki firm, w których umowach młodzi odpowiadają za sprzęt fotografa czy kamerzysty. U mnie nie ma takiej odpowiedzialności. Moja umowa nie obarcza winą w żadnym przypadku, żadną ze stron. Jeden powie, że to zaleta, inny że wada. Ty ęę wada bo chciałbyś rościć pretensje, mimo co śmieszne iż na dzień dzisiejszy odzyskiwanie danych nie zostało zakończone. Inni cieszą sie, że nie muszą odpowiadać za uszkodzenia naszego sprzętu na weselu. A takie zdarzają się często przez pijanych gości. Ja sam miałem dwa razy w ciągu dwóch ostatnich lat rozbite canony 5d mk3. Zabawka też trochę kosztowała nowa. Mam latać po sądach ? Bądźmy poważni. Nie po to się spisuje umowę aby się nie zasłaniać, ale po to są w niej zapiski które obie strony akceptują by nie mieć potem pretensji o nie. Jeżeli Ci coś w niej przeszkadzało, mogłeś to powiedzieć, czasem pewne rzeczy da się przenegocjować, albo ogólnie odpuścić sobie podpisanie. To wolny kraj. Jeżeli moja umowa jest zgodna z KC a jest to mogę mieć w niej zapisy takie jakie chcę mieć.
zuza4553 napisał/a:
29.02.2016 - 17:48
w umowie nie ma nic na temat utraty materiału wideo, ale oczywiście kiedy poruszyło się temat odszkodowania to pan Sz. stwierdził, że umowa jest tak skonstruowana, że nic oprócz podwójnego zwrotu zadatku nam się nie należy, co jest smutne bo przecież tu wcale nie chodzi o kasę! tylko o sam fakt jakiejkolwiek skruchy z jego strony. Wydawałoby się oczywiste, że w takiej sytuacji powinien przeprosić i zaproponować np. nagranie jakiegoś teledysku czy coś w tym stylu, żeby mieć chociaż namiastkę tego filmu i tych wspomnień, a tu nic. Jeszcze potrafi być nieprzyjemny, kiedy upominamy się o swoje.
W mojej umowie, pkt 7: "Zamawiający potwierdza i akceptuje, iż nie będzie w przyszłości zgłaszał roszczeń wynikających z poniższych warunków:
a interesująca nas teraz pozycja to podpunkt D: Innych utrudnień nie wynikających z winy Wykonawcy, tj. trudne warunki atmosferyczne np. zamieć śnieżna, ulewa, uszkodzenia sprzętu Wykonawcy."
Dysk twardy jest nośnikiem danych ale i sprzętem elektronicznym, podobnie jak kamera.
I nie opowiadaj bzdur bo zaproponowałem Wam realizację dwóch darmowych nagrań w przyszłości.
Bez względu co by to nie było. A dopiero jak rozmowa zeszła na mniej fajny poziom gdzie zacząłem słyszeć o sądach itp. to poruszone zostały kwestie umowy i przepisów na których ponoć się nie znam, a one mówią w stosunku do umów cywilno prawnych jasno, że odszkodowanie finansowe w przypadku nie wywiązania się wykonawcy z dzieła to zwrot dwukrotności wpłaconego zadatku.
I ten kto nie rozumie zasadności pewnych zapisów w umowie uświadomię go. Ustawodawca dlatego tak to określił, bo nie da się wymiernie wycenić np. filmu ślubnego. Dla jednego to będzie bezcenne, a dla innego do oglądnięcia raz i na półkę. Inaczej ludzie latami by sądy zapełniali. Poza tym usłyszałaś że jest mi przykro i robię co mogę aby odzyskać te dane, czego jeszcze oczekiwałaś? Na dzień dzisiejszy w ogóle jaka mowa o jakim odszkodowaniu, jeżeli procedura trwa. Ludzie!
E2306 napisał/a:
No wlasnie i po co niby tak konstruowal ta umowe? W umowie pisze natomiast ze ze do konkretnego terminu ma oddac film i ze czas moze sie wydluzyc ze wzgledu na starannosc jaka wklada w jego wykonanie. Po pierwsze: czy ktos otrzymal aneks do umowy ze czas ten ulega wydluzeniu? Po drugie jezeli filmu nie oddal i nie odda bo nie ma z czego go zmontowac to niewywiazal sie z umowy. Dlaczego wy ludzie nie dochodzicie swoich praw? Zwrocil Ci zaliczke?wydaj ja na prawnika-dowiesz sie ze wcale pan Sz. nie jest taki czysciutki. Filmu nie bedziesz miala ale pewnie tak jak ja zezarlas nerwy, wylalas wiadro lez i zostalas bez pamiatki z najwazniejszego dnia w zyciu. Chyba zatem nalezy Ci sie jakas rekompensata? Zyjemy w chorym kraju ale wierze w to ze nie jest to sytuacja bez wyjscia ba ja to wiem dlatego osobiscie juz dzialam
Zaczynasz lekko przeginać.
"Po pierwsze: czy ktos otrzymal aneks do umowy ze czas ten ulega wydluzeniu?"
Do czego aneks? Nie aneksuje się terminów szacowanych. Do czego aneks? Do drugiej wersji po uwzględnieniu listy życzeń ?
O jakim nie wywiązaniu się z umowy piszesz jeżeli film nie jest zmontowany bo się odzyskuje w labolatorium ?
Jakbyś czytać umiał to masz w umowie wyraźnie napisane kiedy i dlaczego moze czas realizacji ulec wydłużeniu, a awaria dysku twardego jest chyba wystarczającym argumentem do wydłużenia czasu realizacji. Czasami się zastanawiam czy ludzie gadają bzdury tylko na ilość.
Użyłem w tej swojej wypowiedzi sporo faktów, cytatów czy spostrzeżeń wynikających z kontaktu z klientami. Osoba inteligentna spojrzy na drugą stronę medalu. Acha, dwa wpisy są zrobione przez jedną i tę samą osobę, a przynajmniej parę pod dwoma loginami :) Fajnie, że ktoś gnoi dla zasady bo coś mu nie spasowało. Nie mam naprawdę nic przeciwko. Z natury należę do baardzo szczerych ludzi i uczciwych. Prędzej stracę jak komuś złotówkę zabiorę. Na swoje spostrzeżenia mogę sobie pozwolić ponieważ nie podaję i nigdy nie podam informacji kto dokładnie co napisał, bo szanuję klientów i ich dane osobowe. Problem w tym, że czy to w tej branży czy w innej ludzie nie zawsze wiedzą czego chcą, i obwiniają za to cały świat. Bo jak już sobie wymyślą czego chcą to wydaje im się że w tym momencie są jedynymi i poza kolejnością. Na szczęście osoby tu wypowiadające się (twierdzące iż z jakiegoś powodu są niezadowolone z naszych usług), to tylko odsetek nie przekraczający 3% naszych corocznych klientów. Fakt. Osoba zadowolona rzadko siada na forum i wypisuje superlatywy o swoim filmie czy zdjęciach. Taka osoba poleca firmę dalej drogą tzw. pantoflową. Na szczęście takich mamy większość czy się to komuś podoba czy nie. Należy pamiętać o jednym, każda moneta ma dwie strony, każda opowieść spotyka się z konfrontacją. Ja należę do tych, którzy zamiast bajurzyć godzinami przez telefon, wolę jak ktoś napisze. Mam czarno na białym.
Straciłem sporo czasu dziś żeby to przeczytać i jeszcze się odnieść. Zatem Zuza, skoro jesteś tak pewna że masz racje, a ja jestem kawał buca w skrócie to zrób co uważasz za stosowne.
Babcia mnie zawsze mawiała: Każdy kij ma dwa końce.
Miłego dnia, zwłaszcza tym, którzy tyle informacji przedstawili w wygodnej im formie.
Kamil Szymoniak
photograph.pl
kamilszKamil Szymoniak3 mar 2016
karolina-1122 napisał/a:
Jeśli chcesz czekać na film bardzo długo to możesz ich wziąć
myasus napisał/a:
Zdecydowanie ODRADZAM. Gość jest kompletnie nie poważny, nie odbiera telefonów nie przychodzi na spotkania, olewa klienta. Na film czeka się pół roku, a czasami się można nie doczekać ponieważ ostatnio stracił dysk z danymi przez co część materiału została bezpowrtonie utracona, a nie robi on kopii zapasowych ponieważ "to nie jest jego obowiązek" i "nie było tego w umowie". Na odszkodowanie też nie ma co liczyc bo chroni się zapiskami w umowie. Skruchy czy żalu nie wyraża bo "to nie jego wina, że dyski są wadliwe". Uważa sie za profesjonalistę a poza dość dobrym sprzętem nie ma żadnych zalet.
Szymku masz rację. Podstawa to elastyczność.
U mnie w sezonie 2012 większość klientów było tych, którzy oczekiwania mają zgodne z podaną przez Ciebie statystyką. A wesel odbyłem ponad 50 w tym roku (nie ja sam oczywiście, ale my jako ekipy). Zawsze pytam klienta czego oczekuje. Ostatnio udało mi się pozyskać dwie pary, które chcą film w innej tonacji, ale to mały odsetek z całości. Odnoszę się do filmowania, ponieważ w tym kierunku głównie rozwijam firmę. Przychodzą do mnie i podpisują umowy klienci którzy oglądali/rozmawiali z firmami tj. studio novo. I wiesz/wiecie co mówią?
Filmy robią ładne, ale mało wszystkiego. Ostatnio słyszałem hit od jednego z operatorów, że film jest wstanie zmontować z całości do postaci 20-30 min. Dla mnie to teledysk, nie reportaż, ani też film. I nie mówię o tym żeby robić tasiemce, ale 2-3h filmu z dnia ślubu to według mnie optymalny czas. Nie wiem ile kto z Was ma klientów, ale widać klienci mają odmienne oczekiwania. Jedni oczekują 200 zdjęć inni więcej, ważne jest mieć te więcej zdjęć w razie gdyby klient jednak chciał więcej - o czym wspominasz mówiąc, iż może u Was dokupić pozostałe. Czyli elastyczność. Osobiście twierdzę, że robicie świetne zdjęcia, ale ja mam nieco inny próg cenowy, przez co pewnie inne oczekiwania ma klient. Z własnego doświadczenia wiem, że coraz trudniej o klientów którzy czy to za foto, czy video są wstanie zapłacić dwójkę z przodu za jedno dniową usługę. Choć tacy też są. Pozdrawiam.
kamilszKamil Szymoniak11 wrz 2012
Masz rację. Trochę mam fobię na punkcie stabilności i steadi praktycznie nie zdejmuję. To dlatego, że zawsze denerowało mnie/rozpraszało trzepanie się obrazu w miejscach gdzie było ono zbędne. Moje nowe materiały (począwszy od tego góralskiego jakie kończę) i jeden wykonany na dwie kamery przez pozostałych chłopaków to taki wstęp do nieco innego filmowania jak dotychczas. Dysponuję znacznie większą ilością sprzętu jak rok temu i mogę na każde wesele brać po dwie kamery, dzięki czemu przebijać materiał bez ciachania piosenek w połowie, lub prób spasowywania scen z innych klipów do innych. To znacznie ułatwia pracę, choć montaż jest dłuższy. Mam już tak nakręcone dwa kościoły. Obrączki podawane przez dziecko z dwóch kamer czy święcenie kropidłem obrączek przez księdza wygląda świetnie. Twarde telewizyjne cięcia, bez miękkich przejść, preset lekko filmowy, ale lekko. Urok jest.
Zgadzam się z tobą w 100 procentach - steadicam to nie wszystko. Ale na sali weselnej również podczas tańców świetnie się sprawdza. Są kawałki, które przepełnione są dynamizmem i trudno żeby nudziły gdzie z w kilka sekund z jednego krańca sali jestem na drugim, okrążam w rytmie tańczącą parę, czy robię najazdy raz od dołu, raz od góry. Zakup Panasonica AG-AF 101E miał na celu z kolei dodania do filmów efektu DOF, to na plenerze, to w przebitkach kościoła. Niestety wszystkie te bajery powodujące, że film nasycony będzie takimi efektami wymaga dwóch operatorów. A młodzi nie zawsze chcą dwie osoby - cena. Choć takie filmy według mnie są ciekawsze.
Pozdrawiam,
kamilszKamil Szymoniak10 wrz 2012
Do Mecenas: Z pewnością wyciągnę wnioski. W zasadzie efekty będą już za kilka dni, bo kończę montaż filmu góralskiego kręconego z dwóch kamer. Jedna ze statywu, kolejna ze steadicam. Film mocno poprzebijany. Kręciliśmy go tak po to, aby własnie zobaczyć jaka będzie reakcja. Przy kręceniu ze seadicam, materiał jest na tyle płynny że nie było sensu ciąć byle gdzie. Ja standardowo oddaję 3 do 3,5h filmu z pierwszego dnia, ale też szukam urozmaiceń.
Co do tego czy pokazałem inny rodzaj filmu. Tak. Każdy z nas (mówię o moim zespole) ma nieco odmienne echniki samego filmowania jak i montażu, przez co filmy się różnią od siebie. Ale z tym przykładem że chcą dokładnie tak jak widzieli to się tyczyło konkrenej pary, która dosłownie nie chciała inaczej choć wiele oglądali, nie tylko moich ale i w internecie. Chciałem naszkicować, że są i takie pary, które mają już swój film ułożony w głowie i tego własnie oczekują.
kamilszKamil Szymoniak10 wrz 2012
Ludzie, którzy do mnie przychodzą widzą mnie często na weselu, oglądają moje materiały czy to filmowe czy fotograficzne. Kilka razy byłem na weselu w tej samej rodzinie po raz 3, czy czwarty. Ponieważ mnie widziano, materiał zobaczono, musiał się zatem spodobać. Jak słyszy się że "ja chcę tak samo", lub podobnie to nie wiedzą czego chcą? Nie wiedzą czego chcą bo nie chcą tego co ja chcę ? Takimi kategoriami powinienem myśleć ? Według mnie markę buduje zadowolony klient - nie mniemanie o samym sobie i swojej pracy. Oczywiście wizerunek to inna sprawa, też istotna. Młodych można pokierować, bo ślub biorą po raz pierwszy, trzeba zwrócić uwagę na pewne szczegóły, poukładać panujący czasami haos czy ich dezorientację. Ale na pewno nie powiem, że młodzi nie wiedzą czego chcą. Przy foto może i częściej trzeba ich pokierować, jednak przy filmie często jest tak, że od razu mają plan filmu. Co mnie cieszy bo każdy film czymś się różni i nie jest szablonowy.
Mamy nieco odmienne zdanie w pewnych kwestiach, ale skoro i Ty i Ja mamy dużo klientów to znaczy że żadne z tych zdań nie jest błędne. Potwierdza to tylko tezę, że ludzie są bardzo różni i ich oczekiwania bardzo odmienne. Być może faktycznie wpływa na to rejon na którym działamy.
Pozdrawiam i dzięki za konstruktywną rozmowę. Z chęcią przyobserwuję oczekiwania młodych, patrząc przez pryzmat Twoich założeń i jaki tego będzie efekt.
kamilszKamil Szymoniak10 wrz 2012
Zgadzam się z Tobą. Przegląda się. Ogląda się zwykle te, które sobie wybiorą do albumu.
Tak. Mówimy o czym innym. Ty mówisz o 200 perełkach. Ja mówię o reportażu. Nie mówię, że nie wolałbym oddać 200 perełek. Dla mnie mniej pracy, lub więcej czasu wolnego. Ale takich mam właśnie klientów. Nie mówię też, że to źle że ktoś oddaje 200 zdjęć. Wspomniałem że miałem klienta co chciał mało zdjęć. To że ja gwarantuję komuś to jest ogólna informacja. Jednak, jak ktoś będzie chciał mniej to otrzyma mniej. Elastyczność to podstawa każdej branży w dzisiejszych czasach. Ale nie twierdzę też, że to źle że młodzi chcą mieć każdego gościa na zdjęciu.
Porównując: Nie mieliście nigdy klienta, który chciał film tzw. od dechy do dechy? czyli cały kościół, kazanie i ful full wszystko ? Albo, który chciał tzw. surowy materiał filmowy ?
Ja takich miewam. Mam odmówić? Oczywiście mogę. Ale czy to o to chodzi ? Wątpię, abyście takich klientów nie mieli, bo działamy w tym samym rejonie i nie raz zapewne Ci sami klienci dzwonili to do Was to do mnie.
Oczywiście można by się spierać gdzie zaczyna się granica pomiędzy artyzmem fotografii, reporterką, a tzw. chałturą. Nie będę się w to zagłębiał bo każdy z nas ma pewien subietywny pogląd na ten temat. Wydaje mi się jednak, że zasada "klient nasz Pan" jest tu stosowaną.
PS: Miałem nie pisać bo sie "obraziłem" na admina :) Jestem dziś niekonsekwentny :)
kamilszKamil Szymoniak10 wrz 2012
Przepraszam ale więcej się już nie udzielam na tym forum ponieważ moderator jest mało poważną osobą, gdyż skasował mój pierwszy post w którym poleciłem zobaczenie mojej strony. Jawnie, nie podpisując się za kogoś, a pisząc za samego siebie. Wydaje mi się, że to mało poważne, zatem i forum jest mało poważne.
DO MODERATORA: Cenzura była w czasach komuny, jeżeli treść nie jest wulgarna, obraźliwa lub naruszająca prawo nie powinna być usuwana. Z tego co jednak widzę, nie ja jeden miałem tutaj taki problem, ale jak to mówią: Wolność Tomku w swoim domku.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam i dziękuję za uwagi.
kamilszKamil Szymoniak10 wrz 2012
No niestety nie zaczynam. Siedzę w tym temacie już dobre kilka lat. Najpierw pracowałem u kogoś - jak większość z Was, a od 3 lat prowadzę własną firmę o tym profilu. 1000 zdjęć z całego dnia, według mnie to nie jest dużo. Raczej standard. Biorąc pod uwagę choćby fakt zrobienia po jednym zdjęciu portretowym - bawiącej się pary gości, podczas wesela. Zwykle jest ich minimum 100. 200 zdjęć z całości, to nawet połowa z nich nie jest uwieczniona wliczając pozostały przebieg wesela do sfotografowania. Chcesz mi powiedzieć, że młodzi z tego są zadowoleni? "200 magicznych zdjęć". Ja bym to nazwał jedyne 200 które wyszło. No oczywiście nie zawsze. - to bardziej żart :) Nie będę uogólniał. Osobiście uwielbiam zdjęcia np. LM Foto czy MBphoto, nie należę do tych zapatrzonych w siebie. Jednak mam 3 ekipy, które regularnie obsługują wesela i tylko jednego klienta obsłużyłem, który chciał około 300 zdjęć. Zdjęcia im się podobały, ale potem żałowali że tylko 300. Ofertę się buduję względem doświadczenia i obserwacji zapotrzebowania klienta.
Na szczęście dla klienta, są tacy co robią 200 i tacy co robią 1000. Decyzja zawsze należy do klienta. Ja jestem zdania, że 200 to zbyt mało na kompletny reportaż. I wcale nie trzeba zrobić, 200 zdjęć np. z kościoła w jednym miejscu, żeby tylko dobić ilość. Nie o to tu chodzi. U nas 1000 zdjęć oznacza sfotografowanego każdego gościa składającego życzenia młodym, każdego gościa sfotografowanego przynajmniej raz podczas zabawy weselnej i pozostały scenariusz wesela. Wszyscy skrzętnie nazywacie wesele reporterką, a pewna część z Was rozmija się z sensem tego słowa. Oczywiście wesele to nie wyścigi konne, jednak w dużej mierze to również goście chcą widzieć siebie na zdjęciach, młodzi chcą też tych gości na zdjęciach mieć.
Jak ktoś mi powie że zagwarantuje to młodym w 200 zdjęciach to jest albo cudotwórcą, albo jedno z tych 200 zdjęć to zdjęcie grupowe i sprawa załatwiona. Ile kroć miałem parę to słyszałem "nasi znajomi dostali tylko 200 zdjęć, inni tylko 300". Ja robię to dla klienta i nie żal mi aparatu. Aparat kupi się nowy, a niezadowolonego klienta się nie odzyska.
Co do filmów jak wspomniałem są lepsze i nie uważam się ani za najlepszego fotografa ani operatora kamery. Mogę się uważać co jedynie za dość dobrego operatora steadicam bo u mnie film nie pływa, co jest częste u niektórych (nie mówię o 5 sekundowych ujęciach, a o ujęciach ciągłych), którzy używają stabilizatorów. Absolutnie się nie obrażam. Jesteśmy ludźmi i każdy ma swoje zdanie i upodobania. Wiem, że spotkam się z wieloma słowami krytyki, zwłaszcza ze strony konkurencji ponieważ przełamuję tymi słowami konwenans. Prawda jest taka, że każdy z nas będzie miał klientów. Ten co robi 200 zdjęć i ten co robi 1000. Potrzeby człowieka są tak zróżnicowane jak i wachlarze ofert fotografów czy operatorów.
Dlatego kolego Mecenas, nie wydaje mi się, że 1000 zdjęć źle świadczy o mojej pracy, a raczej o szerszej ofercie i gwarancji tego za co młodzi płacą. Zresztą, wskaż mi choćby jedną firmę w rejonie która jest ubezpieczona od niewykonania usługi z jakichś przyczyn. Lub, która ma tak duże zaplecze sprzętowe. Jesteś pewien że dopiero zaczynam? Ilość obsłużonych choćby w tym roku wesel przeze mnie i zadowolenie tych par umacnia mnie w twierdzeniu, że się nie mylę.
To oczywiście moje zdanie, Ty masz inne i szanuję je, jak zresztą zdanie każdego.
Pozdrawiam,
Kamil
kamilszKamil Szymoniak10 wrz 2012
Moje klipy jakie umieszczam na stronie to wycięte kawałki z całych filmów. Nie produkuję i nie umieszczam na stronie specjalnie zmontowanych prezentacji, tylko dokładnie to co jest na filmie danego klienta, po to aby nowy klient widział autentyczny materiał jakiego może się spodziewać. Chętnie zobaczę film ślubny nie wiejący nudą. Oglądnąłem ich setki, piękne są trailere, a jak się bierze kompletny materiał do oglądnięcia, to albo dźwięk porażka, albo obraz się trzepie, albo filmowane jest ze stójki, w lepszym wydaniu ze statywu.
Nie twierdzę, że nie ma lepszych od moich. Są. Jednak film ślubny to nie godzinna prezentacja zrobiona na automatyce DSLR, z nieumiejętnym stosowaniem DOF, tylko reportaż, i każda scena powinna być nagrana dobrze, a nie kilka, których zadaniem jest przyćmienie tych nie udanych.
Celowo napisałem podpisując się imieniem i nazwiskiem, ponieważ łatwo jest oceniać i wypowiadać się będąc anonimowym i nie licząc się potem z krytyką za wypowiedziane słowa, tak jak to robią niektóre osoby w poprzednich postach. W naszym rejonie jest wielu dobrych kamerzystów. Mówię tu miedzy innymi o Panu Michaliku, ale są i tragiczni np. z Wieliczki, których nie wymienię.
Wesele !!! Udane czy nie ? ORGANIZACJA, SALE, ZESPOŁY
Aaa już wiem skąd wywnioskowałeś że były dwa dyski. W dwóch zdaniach używam dwóch różnych określeń tego samego dysku. Otóż WD My Cloud to urządzenie chmura (opakowanie dla dysku z kontrolerem), w której znajduje się dysk WD RED. O tym urządzeniu/dysku była cały czas mowa. Jesteś informatykiem z tego co mi wiadomo, więc powinieneś rozumieć co jest co, dlatego trochę zaskakujące stwierdzenie o niby dwóch dyskach i jeszcze dalszy ciekawy wywód: za chwilę się okaże że to jest faktycznie 10 kopii i pech chciał że wszystkie dyski padły. btw nie jestem Twoim kolegom.
BTW: Wiem, że nie jesteś. Celowo użyłem takiego określenia, abyś wiedział, że wiem kto jest kim z pisanych słów, a nie chciałem Was upubliczniać skoro woleliście się schować za nickami. Zawsze będę zdania o internautach, którzy hejtują chowając się za nickami i myślący że są anonimowy, że nie mają jaj. Bez obrazy, subiektywna opinia - nie skierowana strikte w Twoim kierunku, a ogólnikowa. Ty akurat chyba wiesz jak łatwo ustalić w sieci kto co pisze.
W każdym razie kończę już wdawanie się w dalsze dyskusje na mój temat na tym forum. Chcecie dyskutujcie sobie. Wydaje mi się, że osoby z trzeźwym patrzeniem na tę rozmowę potrafią obiektywnie wyciągnąć wnioski. Nie zamierzam się więcej wdawać w prowokacje słowne czy do czegokolwiek Was przekonywać i nie będę też więcej udowadniał niczego, to co miałem Wam do powiedzenia powiedziałem, co będę miał, jak będę posiadał świeże informacje powiem każdemu z osobna, nie mam 15 lat i kręconych loczków, żeby bawić się w taką dziecinadę. Pozdrawiam.
Ej Piotrek. A nie pamiętasz naszej rozmowy pod kościołem jak rozmawialiśmy wtedy spokojnie i normalnie bez dziwnych uszczypliwości ? Co Ci wtedy powiedziałem ? Pamiętasz? Jaki miałem głos? Przytaczasz rozmowę z fb, która była PO naszej rozmowie osobiście, w której Cie zapewniałem że zrobię wszystko co się da i że tego tak nie zostawię. I nie zostawiłem i nie zostawię. Owszem powiedziałem, że nie wierzę w odzyskanie, było to zaraz po Kroll On Track, bo po odebraniu dysku od nich byłem bardzo pesymistycznie nastawiony. Ty byś nie był? Jak ponoć najlepsza firma nie umiała odzyskać ? Co miałem Ci mydlić oczy ? Byłem szczery i powiedziałem co myślę. Więc czemu mnie sie kłamstwo zarzuca? Teraz dysk jest w firmie, która faktycznie sprawniej działa.
O jakim Ty drugim dysku mówisz??? Dysk padł jeden i nigdy nigdzie nie wspomniałem, że padły dwa, skąd to jest wyssane ?
Nigdy nikomu nie powiedziałem, że dane są bezpieczne. Kopie robiłem i będę robił. Robiliśmy kopie podczas nagrywania za pomocą atomosów, miałem macierz która się zapełniła (24TB), po tej awarii kupiłem kolejną. Mam 1000 raz przytaczać Ci przebieg sytuacji z tym konkretnym dyskiem? Znasz już to na pamięć myślę, zresztą wyżej opisałem też. Zlituj się. Dysk miał 4TB, średnio z wesela materiał zajmuje mi 400GB w raz z plikami z atomosów, materiały jakie padły były z okresu dwóch weakendów. Nie rozumiem o co chodzi z jakimś innym dyskiem???
I kolejna sprawa. Mówiłem Ci że rozumiem Was i złość. Ale złość w niczym nie pomoże. Chcecie robić dym w sieci. Róbcie. Przecież ja Wam tego nie zabronię. Chcecie iść do sądu też idźćcue Ale jak coś opisujecie, posługujcie się prawdą, a nie wyrwanymi skrawkami na potrzebę chwili, no i często poprzekręcaną. Oczernić kogoś nie jest trudno. Jakby było tak jak Ty i Justyna i ktoś tam jeszcze opisał, to nie oddał bym dysku do odzyskiwania, nie mówił, o rekompensatach w nagraniach non profit, czy choćby tego że jak odzyskam materiał i koszty z tym poniosę i zmontuję to otrzymacie go za darmo. Zarzucisz mi że nie mówiłem tak? Gdzie ta moja nieuczciwość, oszustwo, chamstwo? Skoro macie odwagę publicznie mieszać mnie z gównem to miejcie odwagę mówić całą prawdę, a nie tylko wygodne na potrzebę chwili fragmenty i oszczerstwa. Kiedy zasłoniłem się umową? Jak zacząłeś do mnie wojować - pewnie pod naciskiem żony, nie istotne. Do czasu jak rozmawiałeś ze mną normalnie, to złego słowa nie powiedziałem.
Sprawa nie jest rozwiązana, a robisz syf w sieci i chcesz się mścić. Jakiś miesiąc temu jedna z osób której sprawa dysku dotyczy zmieszała mnie z błotem publicznie o czym nie wiedziałem, dwa dni później zapytałem się jej czy aby na pewno dobrze zrobiła bo uzyskałem informację że ich katalog został w 70% odzyskany i pliki są sprawne - zostały wynaprawiane. Tej osobie też przy pierwszej rozmowie powiedziałem, że film dostaną za darmo jak tylko go odzyskam. Facetowi zrobiło się mega głupio. Poprosiłem o screena miniaturek plików firmę, otrzymałem ją wraz z kilkoma przykładowymi małymi plikami. Pokazałem mu to jako dowód. Nazywa się Lechowicz, jest u mnie w znajomych na fb. Chcesz zapytaj go sam czy kłamię. Mimo chamstwa jakie wypisywał nie potraktuję go gorzej i wywiążę się z danego słowa. Finalnie zresztą jak zobaczył dowody rozmowa wróciła na kulturalny poziom. Zastanawiam się tylko co Wam da robienie ze mnie publicznie ściery. Firmy mi to nie zniszczy bo prowadzę dwie takie firmy pod dwoma różnymi brandami. Czy przypadek losowy, z którego staram się wybrnąć honorowo mnie zszykanuje wśród lokalnych mieszkańców, bo ktoś palcem mnie wytknie "ooo to ten któremu zepsuł się dysk twardy z weselami". Hmm, to jest mi obojętne. Ja nie żyję dla ludzi a dla siebie. Mam na tyle uczciwości, że każda para która od tamtej sytuacji przychodzi podpisać umowę opowiadam sytuację z dyskiem. Chcesz namiary do kilku przykładowych ? Sytuacja z dyskiem jest dla mnie trudna, ale nie zamierzam się chować pod miotłę i udawać że nic sie nie stało. Ktoś mówi że unikam odpowiedzialności. Nie unikam, jakbym unikał to nie ponosiłbym kosztów, które bardzo duże już poniosłem w tej sprawie, a które jeszcze poniosę. Tobie akurat powiedziałem kwotę o jakiej mowa. To mało pieniędzy? Kowalski średnio 5 lata odkłada taką kasę. Jak widzisz publicznie też się wypowiedziałem, co jest prawdą opisałem i tym samym potwierdziłem, co kłamstwem skomentowałem prostując i argumentując. Dobrze wiesz, że da sie ze mną rozmawiać, ale dziwi Cie reakcja na pomówienia? Uważam, że i tak spokojnie zareagowałem, starając skupić się na meritum każdego poruszonego wątku. Aktualnie mam tyle na głowie, że nie odbieram telefonów nawet od nowych klientów, bo nie mam czasu na spotkania. Ktoś napisze to w wolnej chwili odpiszę. Oczywiście można mi i to zarzucić, że olewam klientów, nie olewam, chcę się odrobić i być na bieżąco.
Masz rację. Szkoda było mojego czasu na czytanie Twojego opowiadania. Ale tak właśnie olewam klientów, że potrafię przeczytać i odnieść się do uwag z argumentami. Jedna rzecz. Argumentacja nie jest tłumaczeniem się. Tego babcia Ci już nie dopowiedziała.
Ja skończyłem, nie mam czasu na głupie dyskusje z osobami, które argumentów czy rozsądnego podejścia do sprawy nie chcą zrozumieć. Przekazane Wam zostało wszystko na obecną chwilę co miałem do przekazania, tak podczas rozmów osobistych, tak samo telefonicznych, a teraz i publicznie odniosłem się do zmanipulowanych informacji. Mam trochę lat i głowę na karku. Nie będę nikogo indoktrynował, ale najbardziej podobają mi się obraźliwe stwierdzenia w tych wypowiedziach skierowane pod moim adresem versus stwierdzenia tych osób, że to ja je obrażałem wulgaryzmami.
Szkoda tylko, że to też nie ma pokrycia w wypowiedziach publicznych powyżej. A stwierdzenie Szkoda czasu, tylko podkreśla to kto co lekceważy. ;)
Za takie pomówienia i obrazy jakie tu padły pod moim adresem i nie tylko od tych osób też pewnie powinienem chyba tupnąć nogą i lecieć do sądu. Pff. Czasami wstrzemięźliwość to cnota. Z wiekiem każdy się nauczy, że z dużą d..ą wejdzie się wszędzie, z dużą gębą nie.
Polski internet społecznościowy :) Wejdziesz miedzy wrony, musisz krakać jak i one.
Wracam do pracy nad zmianami poważnych osób, które cieszą się ze swojego filmu mimo iż też czekały.
PS: E2306 Motocykle składa mój brat chłopcze niedoinformowany. Naucz się czytać ze zrozumieniem. Aaa, skoro nie czytałeś to na jakiej podstawie wysuwasz wnioski że jakiejś krytyki nie przyjąłem ? Aaaa zapomniałem. Jesteś z tych co tylko dużo piszą, a nie myślą. Jak masz jaja to zadzwoń to porozmawiamy osobiście.
Bzdura totalna.
Na film czeka się nawet i pół roku co nie jest niczym nadzwyczajnym w tej branży. A często zależne jest to od tego, że młode pary wyjeżdżają zaraz po ślubie za granice gdzie mieszkają a materiał nie jest cały dobrany, tj. plener czy ujęcia narzeczeńskie. Choć powodów jest znacznie więcej.
Co do kwestii "bezpowrtonie utracona" to trzeba mieć bardzo małe pojęcie na temat danych i dysków twardych aby dopuszczać się do tego typu manipulacji. Procedura odzyskiwania danych trwa i pewnej części dane już zostały odzyskane. Zanim napiszesz takie bzdury wprowadzając fałszywy zamęt zastanów się nad budowanym zdaniem pod kątem merytorycznym.
" a nie robi on kopii zapasowych ponieważ "to nie jest jego obowiązek" owszem, niczyim obowiązkiem to nie jest, kopie robię i robiłem, znów wprowadzasz w błąd kłamiąc ponieważ dobrze wiedziałeś kolego z Pcimia, że macierz mieliśmy zapełnioną, a nie da się wejść do sklepu i poprosić o macierz z półki za 20tyś zł jak o chleb w piekarni. Te materiały były z dwóch weakendów. Padł nowy dysk WD RED który kupiłem na szybko aby zgrać dane, w między czasie dysk WD My Cloud, o którym właśnie mowa po prostu przestał działać. O czym wiedziałeś, a co zostało skomentowane, że powinienem robić 10 kopii, wsumie może i racja. Jak będę za film brał tyle co np. Toxa 20tyś zł za film ślubny, to oczywiście będzie mnie stać na 10 kopii każdego filmu co tydzień. Ale wracając do sprawy dalej. Po zebraniu informacji w sieci dysk został oddany do polecanej w internecie firmy KROLL ON TRACK w Katowicach (nic bardziej błędnego, ale ja też uczę się całe życie), Kroll przetrzymał dysk ponad 4 miesiące odzyskując z niego raptem 10 % danych, finalnie dysk trafił do porządnej firmy która odzyskała już znacznie więcej SPRAWNEGO materiału, ale czekam na zakończenie procesu odzyskiwania, i nie popędzam firmy, jak w przypadku Krolla, bo nie chcę aby olali ten dysk jak to zrobił Kroll. Notablene firma która w sieci uchodzi za jedną z czołowych firm w zakresie odzyskiwania danych "Kroll On Track" nie jest tak dobra jak się w sieci opisuje wpisami niby zadowolonych klientów - wpisy jak doszedłem potem pisane przez pracowników owej firmy.
"Na odszkodowanie też nie ma co liczyc bo chroni się zapiskami w umowie." Po pierwsze, umowę spisuje się świadomie, nie pozwalam nikomu jej podpisać bez jej dokładnego przeczytania i pytam czy wszystko jest jasne, czy są pytania. Zawsze z każdym tak samo w tej kwestii. Po drugie, o jakim odszkodowaniu mowa, jeżeli proces odzyskiwania danych trwa. Skoro stwierdziłeś, że chcesz narobić szumu, proszę bardzo, ale posługuj się prawdą a nie kłamstwem.
"Skruchy czy żalu nie wyraża bo "to nie jego wina, że dyski są wadliwe"." Przeprosiłem każdą z par której ta sytuacja dotknęła osobiście, więc co za bzdury wygadujesz. Z Tobą rozmawiałem bardzo długo, zapewniłem Cię i każdą parę, że zrobię wszystko co się da, bez względu na koszty aby odzyskać te dane. Owszem, nie da się przewidzieć takiej sytuacji, złośliwość rzeczy martwych, bo my nawet na atomosach Ninja i Assasinach nagrywamy podczas wesela z kopią karty pamięci na dyski SSD bo karty przy tak dużych bitrate padają non stop (a używamy też tylko Sandiskowych kart), i nie oszczędzam na dyski, nie kupuję używanych refusable czy innych, tylko nowe i te które w danym okresie mają najlepszy stopień niezawodności, aktualnie WD RED. Ale nie znaczy to że są niezawodne.
Dlaczego nie masz pretensji do firmy WD która owy dysk wyprodukowała? Dlaczego firma produkująca dyski ma w umowie gwarancyjnej i wszędzie w warunkach ogólnych brak odpowiedzialności za utracone dane. Mogą Ci jedynie owy dysk wymienić na nowy i mają gdzieś. To się nazywa mieć klienta gdzieś. Oni mogą mieć takie zapiski o braku odpowiedzialności a ja nie ? Głupie dywagacje. Czemu im nie groziłeś że idziesz do sądu ? Czemu im nie naubliżałeś podczas rozmowy jak mnie?
"a potem dokładnie tak jak pisali użytkownicy powyżej, olewanie klientów, nie przychodzenie na umówione spotkania, nie odbieranie telefonów ani nie odpisywanie na smsy."
Na tą sytuacje miały wpływ głównie dwa czynniki. Problem wcześniej wspomniany z dyskiem twardym i w podobnym czasie mój poważny wypadek samochodowy, którego efektem był/jest uraz kręgosłupa i kilka miesięcy rehabilitacji. Cóż, pechowy rok miałem. Nie chwaliłem się wypadkiem wszem i wobec bo nie szukam niczyjego współczucia, tym bardziej że jak jednej parze powiedziałem o tym, to usłyszałem cytując, zresztą mam to w wersji napisanej od owej osoby: " (G..o mnie obchodzi Twoje życie prywatne, każdy ma problemy, masz to zrobić bo za to płacę i h..) ręce opadają, no ale. Poza tym nie zawsze o każdej porze dnia i nocy (tak nocy też, bo mam telefony od klientów nawet po 22:00) jestem wstanie odebrać, zdarza się też że pracuje, nagrywam czy robię inne czynności (czytaj: np. sikam :) w soboty nie odbieram z wiadomych przyczyn - wesela, a często tel. mi wibruje w kieszeni jak jestem w kościele koło młodych. W niedzielę nie odbieram, hmm. często w niedzielę pracuję, ale z niedzieli tłumaczył się nie będę. Niedziela to niedziela. Od dawien dawna, na mojej stronie fb są napisane godziny i dni otwarcia. Jeżeli ktoś w tych godzinach nie może się dodzwonić (bo sekretarki nie zatrudniam) to znaczy że pracuję, np. nagrywam. mam słuchawki na uszach bo montuję film lub (sikam:) - to ostatnie tak humorystycznie. Oczywiście jest to powód aby napisać o tym na łamach gazety, może jeszcze w Wyborczej ;)
"Album ze zdjęciami odebraliśmy taki, że wstyd go było pokazać rodzinie." Chętnie wrzucę zdjęcie tego albumu, bo jest porządny i wiem jaki, a w nim 100 zdjęć 15 x 21 takich jakie wybraliście. Twierdzisz że jest tragiczny bo otrzymałaś album z czarną kartką w środku, a miała być jasna (90% albumów jakie wydajemy klienci wybierają z czarną, bo jest bardziej elegancka) zatem jeżeli coś piszesz to proszę rozwiń myśl. Powiedziałem Ci, że album Ci zrobię nowy w gratisie i zrobię, ale nie przyszły mi jeszcze te modele, który Ty konkretnie chciałaś. Szukałem ich ale producent w tej oprawie tego modelu już nie powtórzył na kolejny rok. Zatem Justyno coś tu się nie zgadza. Fakt, strzeliłem sobie w kolano, dając możliwość wyboru ludziom np. albumów, oferowałbym jeden rodzaj było by po sprawie.
Sztuką jest umieć się podpisać imieniem i nazwiskiem, jeżeli się coś stwierdza. Do tego trzeba mieć charakter. Tyczy się to każdej anonimowej osoby, która pozostawia zarzut i nie zostawi argumentu.
Ja argument pozostawię, mimo iż nie wiem o który konkretnie w tym przypadku film chodzi.
W każdej mojej umowie są dwa zapiski, które bardzo wymownie mówią wszystko:
1.Specjalne życzenia/oczekiwania Zamawiającego, Zamawiających / momenty do nagrania podczas wykonywania usługi,
scenariusz/plan nagrania, montażu:
………………………………………………………………………………………………………………………………………
2. Wykorzystane utwory muzyczne w zrealizowanym dziele, wybrane przez Zamawiającego/Zamawiających:
………………………………………………………………………………………………………………………………………
A teraz komentarz do tych zapisków posługując się przykładami. Idę do sklepu i chcę kupić np. komputer. Zanim to zrobię badam rynek, ceny, jakość, możliwości danych laptopów. Czasem mam doświadczenie z użytkowania jakiegoś bo kolega miał.
Analogicznie: Idę do "kamerzysty" i chcę film ślubny i .... no właśnie i. I często w tych rubrykach pisze: do ustalenia, bo idąc do kamerzysty nie zastanowiłem się czego chcę. Jak chcę, by ten film wyglądał, co zawierał, mimo iż mając średnio 25 lat obejrzałem w swoim życiu wiele filmów w np. rodzinie. I mimo, iż wiem co mi się w tych filmach nie podobało (bo dlatego nie trafiłem do tamtego kamerzysty który, np. w rodzinie filmuje od kilku lat) nie umiem określić na umowie czego nie chcę, a co chcę.
Potem dostaję wersję filmu od photograph.pl i mówię na forum: "jak już go szanowny Pan SZ. oddał to dramat !!! NIE POLECAMY !!!"
Teraz po otrzymaniu filmu zaczynamy myśleć co byśmy chcieli a czego nie. I zaczynamy koncert życzeń. Typu, kilka cytatów: " w minucie .... wytnijmy ciotkę bo wywija na parkiecie jak na dyskotece i jest siara", "chcemy menu dvd jak to się dawniej w filmach robiło.",
"Nie podoba nam się zakończenie, chcemy inne" - zrobiony został teledysk podsumowujący bo choć pytałem jakiego typu chcą wstęp do filmu i jakie zakończenie nie było pomysłu. Więc w takich przypadkach kończymy film na dwa sposoby, albo oczepinami, albo teledyskiem podsumowującym, taki skrót. Zadaję zatem pytanie aby stwierdzenie zostało doprecyzowane. Co się konkretnie nie podoba, i jakiego typu zakończenie chcecie, mówię: możecie wybrać sobie ujęcia z filmu, podacie mi czasu orientacyjne od do, z których coś byście chcieli i pod jaką piosenkę a ja to pokroję.
Dodam, że klient zniecierpliwiony był również czekaniem na zmiany, choć nie odpowiedział mi na te pytania. Mijają dwa miesiące w których w tym przypadku czekaliśmy na wytyczne o które prosiłem. I klient mi pisze (robiąc wcześniej dym na tym portalu i na moim fb) "
Cytowana rozmowa z fb z klientem:
21 luty 19:19
czesc
"Przemyśleliśmy sprawe naszwego Filmu i z powodu braku czasu chcielibysmy tylko żebyś nagrał nam to co masz w jakości hd i spakował do łądnego pudełka.Napisz w jakim terminie udałoby sie to zrobić."
Na co ja odpowiedziałem:
"Nieźle, tyle szumu narobiłeś, tyle czasu Ci dałem na zastanowienie i taka puenta. Jak już wolicie. Mnie obojętne."
Takich i podobnych przypadków jest więcej. Były sytuacje, gdzie młoda para przyszła określiła co chce, (film godzinny, nowoczesny, sporo teledysków) Myślę sobie wtedy, fajnie, fajny materiał się kroi.
Po czym po wydaniu filmu dzwoni do mnie mama Pani młodej i ubliża mi epitetami, w między które wplecione były zdania, kto widział taki krótki film zrobić, tego się nie da oglądać, bo ledwo sie zacznie a już sie kończy. Ja chce film żebym mogła sobie swoją rodzine pooglądać itp itd." Na co ja zadaje pytanie. Dlaczego nie było Pani podczas podpisywania umowy? Gdyby Pani była i Pani widniała by na umowie jako zleceniodawca to zrobilibyśmy film według Pani życzenia. (dodam, że w tym przypadku film parze młodej bardzo się podobał, mieli 3 zmiany w filmie) . Koniec końców był taki, że musiałem zrobić (może nie musiałem, ale wolałem to jak zbędny szum) kolejną wersję tego filmu wydłużoną o półtorej godziny. Konsekwencja? Młodzi szczęśliwi, mama szczęśliwa, a ja straciłem nieplanowany tydzień przesuwając inny materiał.
Każde wesele choć takie samo ze względu na tradycje czy obrzęd, jest inne, bo ludzie są inni, inne są wymogi czy oczekiwania. Najgorsze jest jeżeli mimo dania klientowi możliwości określenia się przed realizacją, ten nie ma oczekiwań a potem wyskakuje z listą życzeń pozbieranych od mam tatów i cioć i taką listę nam wysyła.
Mogę znacznie bardziej zagłębić się w tego typu dywagacje. Szkoda, że jest to na moim przykładzie, ale może wiele osób, które planują wybór fotografa, czy "kamerzysty" zdają sobie sprawę z tego, że jeżeli się czegoś chce to się o tym głośno mówi przed, a nie po. Po to jest musztarda po obiedzie.
Kolejną rzeczą jaką strzeliłem sobie w kolano (chcąc być elastyczny) to danie klientowi możliwości wprowadzania zmian w filmie bez ograniczeń. Nie spodziewałem się sytuacji typu (autentyczna anegdotka z wyjścia klientów po odbiorze pierwszej wersji filmu): Wydaję materiał i słyszę, "ale będziemy mogli zrobić sobie jakieś poprawki jak będziemy chcieć?" Na co ja odpowiadam, no tak, tak Wam mówiłem przy podpisywaniu umowy. Po czym żona do męża mówi (stojąc w progu u mnie w domu, nie oglądając jeszcze filmu jaki trzymali w ręce, który właśnie otrzymali): To ja bym chciała żeby ten początek był taki jak ci przed wczoraj pokazywałam na youtubie."
Wybaczcie, ale znów mi ręce opadły. W tym momencie stwierdziłem, że od 2016 robimy od 3-5 poprawek max darmowych, a każda następna będzie kosztować 50zł. Nie mówię o poprawkach które mogą wyniknąć z naszej winy, np. czerwona klatka się wkradnie jako błąd renderu materiału. Takowa jest darmowa i będzie. Też jesteśmy ludźmi i czasem coś przeoczymy.
ALe dlaczego zmiany będą płatne? Bo ta sytuacja zdała mi sprawę z tego, że jak się komuś da palec to weźmie całą rękę. Dać komuś możliwość ingerencji w film (mimo, iż powinien się określić przy podpisywaniu umowy, wiedzieć czego oczekuje) to zacznie się bawić w reżysera. Z tąd wzięły się też opóźnienia w wydawaniu kolejnych materiałów. Wydajemy materiał i bierzemy się za następny. Po kilku dniach przychodzi ktoś z listą życzeń i oczekuje, że zrobimy to zaraz odkładając inną parę.
Potem czytam bzdury tego typu jak powyżej, albo jeszcze lepsze poniżej:
"Przyjdzie taki pozre na weselu, popije" Nie pijemy na weselu, czasem jakąś kawę czy kole.
Nie zawsze dostaniemy placka czy flaszke na weselu, ale nigdy bym się o coś takiego nie upomniał, żeby mi to ktoś wypomniał. Stać mnie na placka czy wódkę jeszcze. I nie przez ten :"szybki zarobek" jak określa anonim powyżej. Sugeruję mu zająć się tą branżą, aby mógł się dowiedzieć czy zarobek jest taki szybki czy łatwy. Zwłaszcza, jak np. czasem ktoś nie wypłaca, płaci w ratach bo nie ma. Albo zrobisz mu materiał i odbiera za 4 miesiace bo kasy nie miał na odbiór, a w rodzinie mówi że kamerzysta jeszcze nie dał filmu bo wstyd się przyznać że nie było pieniążków na jego odbiór. A taką sytuację też miałem.
Lubię argumenty a nie słabe stwierdzenia.
"na terenie od lat istnieją firny które potrafią oddać fajny film po 2 tyg a dlaczego?" Na terenie znam każdą firmę. Opinie o nich też. Te dobre i te złe. Sam nie będę brzydko mówiąc, "srał w swoje gniazdo" bo szanuję osoby z mojej branży i z kilkoma współpracuje, ale stwierdzenie że ktoś w dwa tygodnie robi film dobry jest dalece naciągnięte. Osoby które się tym zajmują dobrze wiedzą ile trwa zrobienie dobrego filmu. Nie trwa to 6 miesięcy fakt, ale chyba nie twierdzicie, że jak ktoś film oddaje po 6 miesiącach to tyle czasu go montował. W zależności od ilości zleceń szybsze wydawanie filmów jest z początkiem roku, od miesiąca do 3 średnio. Ale wraz z końcem sezonu naturalne jest ze pewne rzeczy się zakleszczają i czas sie wydłuża. Zresztą, tak jak my, w umowie mamy napisany przybliżony czas oddania, i czasem pisze tam 6 miesięcy. a czasem miesiąc, jak wyżej opisane. Osoby które podpisują umowę czytają ją, ale nie ze zrozumieniem, nie rozumiem o co mają pretensje. Świadomie podpisuję umowę na miesiąc, dwa czy sześć. Dlaczego wtedy to takiej parze młodej nie przeszkadza? Tylko zaczynają dzwonić co dwa dni kiedy będzie film kiedy będzie film, słysząc, za kilka dni, jak skończymy zadzwonię. I dzwonią ponownie dnia następnego :) Nie ja jeden to znam, wielu kolegów z branży ma to samo. Bo rodzina naciska, bo rodzina pyta bo rodzina...
Co do stwierdzenia bo robi słabe filmy. Moje filmy są dostępne w sieci, pełnometrażowe wersje przykładowych (około 10) daję zawsze w ofercie do czytania i oglądania zanim się z kimś spotkam, bo chcę aby klient był merytorycznie maksymalnie przygotowany do rozmowy co mu się podoba a co nie, jeżeli oczywiście się zdecyduje na nas. To stwierdzenie Bo robi słabe filmy jest nie śmieszne, jest żałosne. Z prostej przyczyny. Gdyby to powiedziała osoba, która się nie zdecydowała na nasze usługi bo jej się nie podoba ich forma, to jest to zrozumiałe i szanuję jej zdanie. Ale jeżeli mówi to osoba, która obejrzała co najmniej kilka naszych pełnometrażowych realizacji, przyszła podpisała umowę, a potem wygaduje że robi słabe filmy, to hmm. nie chcąc obrazić nikogo stwierdzam że jest szurnięta. ja bym w życiu nie zdecydował się na usługę, która by mnie nie odpowiadała. Zatem, osoba inteligentna chyba będzie umiała rozróżnić pisaną złość i ataki w każdy możliwy sposób, od faktycznie słabych filmów. Nie mówię, że robimy najlepsze filmy, mam w sobie dużo pokory i ciągle się uczę i lata jeszcze będę, tak samo jak moi współpracownicy. Ale nie cenię się też po 10-20tyś zł, a nasze ceny zaczynają się od normalnego standardu. Aaaa, jeszcze nawiasem do tego. To jaki kto film ma, często zleży też od tego jaki pakiet wybrał, i od tego na ile się para młoda zaangażowała w realizację filmu. O angażu nie muszę mówić osobom z branży, bo wiedzą jak istotne to jest przy każdej realizacji.
"Jezeli pan Sz. Bierze sie za montaz pol roku pozniej to traci tylko czas na wlasne zyczenie bo w takim wypadku aby zmontowac fajny film nalezalo by obejzec caly surowy material i wybrac z niego momenty ktore powinny znalezc sie na filmie weselnymęę
Odnosyc się do tego zdania, które wywołało u mnie uśmiech muszę powiedzieć, że osoba która to powiedziała nie ma zielonego pojęcia o procesie, który stara się opisać. Po pierwsze, osoba nagrywająca, lub osoby nagrywające to jedna komórka. Osoba montująca to druga, często a w zasadzie zazwyczaj filmowiec nie montuje. Nie będę tego tłumaczył dlaczego, ale proces ten jest naturalny wszędzie. Widział ktoś kiedyś żeby film kinowy montował operator kamery? Osoba która to napisała ma PRLowkie pojęcie wpojone z pokolenia na pokolenie, że jak polak to robi wszystko. Krawaty wiąże usuwa ciąże. I kolejna sprawa, zawsze ogląda się surowy materiał, podczas montażu po synchronizacji kamer w multikamerze w czasie rzeczywistym montując.
"choc pan Sz ze swoimi ideologiami nowoczesnego filmowania niedlugo zapomni uwiecznic w filmie przysiege malzenska bo to moze starodawne. Lepiej na caly film walnac podklad muzyczny wybrany losowo bo niewazne ze byla orkiestra nikt pewnie nie chce jej sluchac na filmie i na dodatek nie pasujacy w ogole do sytuacji z tad wiadomo ze za bardzo sie nie przylozyl."
Nie bój się, nie zapomnę, chyba że będzie to życzeniem klienta aby takiego momentu nie było.
Co do orkiestry pod domami, możecie mieć inne zdanie, ale na każdym weselu ten sam grany kawałek, różnica: jeden zespół ma trąbkę drugi nie. Nowoczesny film to u nas taki godzinny. W nim nie ma miejsca na wkładki orkiestry. Wkładki orkiestry przed domami robimy w 3h filmach.
Kłaniają się też wspomniane wcześniej dwa pkt. naszej umowy, specjalne życzenia klientów i utwory muzyczne jakie mamy w filmie użyć. ;)
"Pieniazki umie wziac zanim ktos film obejzy a pozniej ma w glebokim powazaniu to ze ktos ma SLUSZNE uwagi co do filmu bo np te same sceny powtarzaja sie po kilka razy albo przy blogoslawienstwie gdzie wszyscy becza podlozony jest podklad dyskotekowy "loca" a tam gdzie pokazana orkiestra grajaca marsza podklad zalobny bo inaczej tego nie nazwe. A to tylko kropla w morzu popelnianych bledow."
Gdzie byłeś/byłaś gdy miałeś(aś) możliwość wybrania muzyki do filmu? Muzyka pogrzebowa to jest grana np. na błogosławieństwie, ale domniemywam że tego nie wiedziałeś(aś). To co my stosujemy w takich momentach to utwory wolne od praw i z gatunku violin piano epic music. Setką naszych klientów się to podoba, takie też mamy często w trailerach na youtube, zresztą wycinanych z filmów gotowych, a nie montowanych na potrzeby internetu.
Nigdy nie użyłem do klienta wulgaryzmu za wyjątkiem sytuacji gdzie ktoś mnie obraził, ale tak czy siak nie użyłem personalnie, a np. jako przerywnik w zdaniu. Różnica jest znacząca. I trzeba naprawdę bardzo mnie do tego sprowokować abym przeklął.
Po pierwsze nie każdy klient i nie mów w imieniu każdego klienta. 8 osób na ponad 100 rocznie to nie każdy klient.
Umowa jest tak skonstruowana, bym nie musiał się wozić po sądach w sytuacjach losowych.
Czytałeś ją i nie miałeś nic przeciwko jak ją podpisywałeś. Nie zmuszałem Cię, są setki firm, z których usług mogłeś skorzystać. Dla kontrastu są setki firm, w których umowach młodzi odpowiadają za sprzęt fotografa czy kamerzysty. U mnie nie ma takiej odpowiedzialności. Moja umowa nie obarcza winą w żadnym przypadku, żadną ze stron. Jeden powie, że to zaleta, inny że wada. Ty ęę wada bo chciałbyś rościć pretensje, mimo co śmieszne iż na dzień dzisiejszy odzyskiwanie danych nie zostało zakończone. Inni cieszą sie, że nie muszą odpowiadać za uszkodzenia naszego sprzętu na weselu. A takie zdarzają się często przez pijanych gości. Ja sam miałem dwa razy w ciągu dwóch ostatnich lat rozbite canony 5d mk3. Zabawka też trochę kosztowała nowa. Mam latać po sądach ? Bądźmy poważni. Nie po to się spisuje umowę aby się nie zasłaniać, ale po to są w niej zapiski które obie strony akceptują by nie mieć potem pretensji o nie. Jeżeli Ci coś w niej przeszkadzało, mogłeś to powiedzieć, czasem pewne rzeczy da się przenegocjować, albo ogólnie odpuścić sobie podpisanie. To wolny kraj. Jeżeli moja umowa jest zgodna z KC a jest to mogę mieć w niej zapisy takie jakie chcę mieć.
W mojej umowie, pkt 7: "Zamawiający potwierdza i akceptuje, iż nie będzie w przyszłości zgłaszał roszczeń wynikających z poniższych warunków:
a interesująca nas teraz pozycja to podpunkt D: Innych utrudnień nie wynikających z winy Wykonawcy, tj. trudne warunki atmosferyczne np. zamieć śnieżna, ulewa, uszkodzenia sprzętu Wykonawcy."
Dysk twardy jest nośnikiem danych ale i sprzętem elektronicznym, podobnie jak kamera.
I nie opowiadaj bzdur bo zaproponowałem Wam realizację dwóch darmowych nagrań w przyszłości.
Bez względu co by to nie było. A dopiero jak rozmowa zeszła na mniej fajny poziom gdzie zacząłem słyszeć o sądach itp. to poruszone zostały kwestie umowy i przepisów na których ponoć się nie znam, a one mówią w stosunku do umów cywilno prawnych jasno, że odszkodowanie finansowe w przypadku nie wywiązania się wykonawcy z dzieła to zwrot dwukrotności wpłaconego zadatku.
I ten kto nie rozumie zasadności pewnych zapisów w umowie uświadomię go. Ustawodawca dlatego tak to określił, bo nie da się wymiernie wycenić np. filmu ślubnego. Dla jednego to będzie bezcenne, a dla innego do oglądnięcia raz i na półkę. Inaczej ludzie latami by sądy zapełniali. Poza tym usłyszałaś że jest mi przykro i robię co mogę aby odzyskać te dane, czego jeszcze oczekiwałaś? Na dzień dzisiejszy w ogóle jaka mowa o jakim odszkodowaniu, jeżeli procedura trwa. Ludzie!
Zaczynasz lekko przeginać.
"Po pierwsze: czy ktos otrzymal aneks do umowy ze czas ten ulega wydluzeniu?"
Do czego aneks? Nie aneksuje się terminów szacowanych. Do czego aneks? Do drugiej wersji po uwzględnieniu listy życzeń ?
O jakim nie wywiązaniu się z umowy piszesz jeżeli film nie jest zmontowany bo się odzyskuje w labolatorium ?
Jakbyś czytać umiał to masz w umowie wyraźnie napisane kiedy i dlaczego moze czas realizacji ulec wydłużeniu, a awaria dysku twardego jest chyba wystarczającym argumentem do wydłużenia czasu realizacji. Czasami się zastanawiam czy ludzie gadają bzdury tylko na ilość.
Użyłem w tej swojej wypowiedzi sporo faktów, cytatów czy spostrzeżeń wynikających z kontaktu z klientami. Osoba inteligentna spojrzy na drugą stronę medalu. Acha, dwa wpisy są zrobione przez jedną i tę samą osobę, a przynajmniej parę pod dwoma loginami :) Fajnie, że ktoś gnoi dla zasady bo coś mu nie spasowało. Nie mam naprawdę nic przeciwko. Z natury należę do baardzo szczerych ludzi i uczciwych. Prędzej stracę jak komuś złotówkę zabiorę. Na swoje spostrzeżenia mogę sobie pozwolić ponieważ nie podaję i nigdy nie podam informacji kto dokładnie co napisał, bo szanuję klientów i ich dane osobowe. Problem w tym, że czy to w tej branży czy w innej ludzie nie zawsze wiedzą czego chcą, i obwiniają za to cały świat. Bo jak już sobie wymyślą czego chcą to wydaje im się że w tym momencie są jedynymi i poza kolejnością. Na szczęście osoby tu wypowiadające się (twierdzące iż z jakiegoś powodu są niezadowolone z naszych usług), to tylko odsetek nie przekraczający 3% naszych corocznych klientów. Fakt. Osoba zadowolona rzadko siada na forum i wypisuje superlatywy o swoim filmie czy zdjęciach. Taka osoba poleca firmę dalej drogą tzw. pantoflową. Na szczęście takich mamy większość czy się to komuś podoba czy nie. Należy pamiętać o jednym, każda moneta ma dwie strony, każda opowieść spotyka się z konfrontacją. Ja należę do tych, którzy zamiast bajurzyć godzinami przez telefon, wolę jak ktoś napisze. Mam czarno na białym.
Straciłem sporo czasu dziś żeby to przeczytać i jeszcze się odnieść. Zatem Zuza, skoro jesteś tak pewna że masz racje, a ja jestem kawał buca w skrócie to zrób co uważasz za stosowne.
Babcia mnie zawsze mawiała: Każdy kij ma dwa końce.
Miłego dnia, zwłaszcza tym, którzy tyle informacji przedstawili w wygodnej im formie.
Kamil Szymoniak
photograph.pl
Dobry kamerzysta/ WESELE
Szymku masz rację. Podstawa to elastyczność.
U mnie w sezonie 2012 większość klientów było tych, którzy oczekiwania mają zgodne z podaną przez Ciebie statystyką. A wesel odbyłem ponad 50 w tym roku (nie ja sam oczywiście, ale my jako ekipy). Zawsze pytam klienta czego oczekuje. Ostatnio udało mi się pozyskać dwie pary, które chcą film w innej tonacji, ale to mały odsetek z całości. Odnoszę się do filmowania, ponieważ w tym kierunku głównie rozwijam firmę. Przychodzą do mnie i podpisują umowy klienci którzy oglądali/rozmawiali z firmami tj. studio novo. I wiesz/wiecie co mówią?
Filmy robią ładne, ale mało wszystkiego. Ostatnio słyszałem hit od jednego z operatorów, że film jest wstanie zmontować z całości do postaci 20-30 min. Dla mnie to teledysk, nie reportaż, ani też film. I nie mówię o tym żeby robić tasiemce, ale 2-3h filmu z dnia ślubu to według mnie optymalny czas. Nie wiem ile kto z Was ma klientów, ale widać klienci mają odmienne oczekiwania. Jedni oczekują 200 zdjęć inni więcej, ważne jest mieć te więcej zdjęć w razie gdyby klient jednak chciał więcej - o czym wspominasz mówiąc, iż może u Was dokupić pozostałe. Czyli elastyczność. Osobiście twierdzę, że robicie świetne zdjęcia, ale ja mam nieco inny próg cenowy, przez co pewnie inne oczekiwania ma klient. Z własnego doświadczenia wiem, że coraz trudniej o klientów którzy czy to za foto, czy video są wstanie zapłacić dwójkę z przodu za jedno dniową usługę. Choć tacy też są. Pozdrawiam.
Masz rację. Trochę mam fobię na punkcie stabilności i steadi praktycznie nie zdejmuję. To dlatego, że zawsze denerowało mnie/rozpraszało trzepanie się obrazu w miejscach gdzie było ono zbędne. Moje nowe materiały (począwszy od tego góralskiego jakie kończę) i jeden wykonany na dwie kamery przez pozostałych chłopaków to taki wstęp do nieco innego filmowania jak dotychczas. Dysponuję znacznie większą ilością sprzętu jak rok temu i mogę na każde wesele brać po dwie kamery, dzięki czemu przebijać materiał bez ciachania piosenek w połowie, lub prób spasowywania scen z innych klipów do innych. To znacznie ułatwia pracę, choć montaż jest dłuższy. Mam już tak nakręcone dwa kościoły. Obrączki podawane przez dziecko z dwóch kamer czy święcenie kropidłem obrączek przez księdza wygląda świetnie. Twarde telewizyjne cięcia, bez miękkich przejść, preset lekko filmowy, ale lekko. Urok jest.
Zgadzam się z tobą w 100 procentach - steadicam to nie wszystko. Ale na sali weselnej również podczas tańców świetnie się sprawdza. Są kawałki, które przepełnione są dynamizmem i trudno żeby nudziły gdzie z w kilka sekund z jednego krańca sali jestem na drugim, okrążam w rytmie tańczącą parę, czy robię najazdy raz od dołu, raz od góry. Zakup Panasonica AG-AF 101E miał na celu z kolei dodania do filmów efektu DOF, to na plenerze, to w przebitkach kościoła. Niestety wszystkie te bajery powodujące, że film nasycony będzie takimi efektami wymaga dwóch operatorów. A młodzi nie zawsze chcą dwie osoby - cena. Choć takie filmy według mnie są ciekawsze.
Pozdrawiam,
Do Mecenas: Z pewnością wyciągnę wnioski. W zasadzie efekty będą już za kilka dni, bo kończę montaż filmu góralskiego kręconego z dwóch kamer. Jedna ze statywu, kolejna ze steadicam. Film mocno poprzebijany. Kręciliśmy go tak po to, aby własnie zobaczyć jaka będzie reakcja. Przy kręceniu ze seadicam, materiał jest na tyle płynny że nie było sensu ciąć byle gdzie. Ja standardowo oddaję 3 do 3,5h filmu z pierwszego dnia, ale też szukam urozmaiceń.
Co do tego czy pokazałem inny rodzaj filmu. Tak. Każdy z nas (mówię o moim zespole) ma nieco odmienne echniki samego filmowania jak i montażu, przez co filmy się różnią od siebie. Ale z tym przykładem że chcą dokładnie tak jak widzieli to się tyczyło konkrenej pary, która dosłownie nie chciała inaczej choć wiele oglądali, nie tylko moich ale i w internecie. Chciałem naszkicować, że są i takie pary, które mają już swój film ułożony w głowie i tego własnie oczekują.
Ludzie, którzy do mnie przychodzą widzą mnie często na weselu, oglądają moje materiały czy to filmowe czy fotograficzne. Kilka razy byłem na weselu w tej samej rodzinie po raz 3, czy czwarty. Ponieważ mnie widziano, materiał zobaczono, musiał się zatem spodobać. Jak słyszy się że "ja chcę tak samo", lub podobnie to nie wiedzą czego chcą? Nie wiedzą czego chcą bo nie chcą tego co ja chcę ? Takimi kategoriami powinienem myśleć ? Według mnie markę buduje zadowolony klient - nie mniemanie o samym sobie i swojej pracy. Oczywiście wizerunek to inna sprawa, też istotna. Młodych można pokierować, bo ślub biorą po raz pierwszy, trzeba zwrócić uwagę na pewne szczegóły, poukładać panujący czasami haos czy ich dezorientację. Ale na pewno nie powiem, że młodzi nie wiedzą czego chcą. Przy foto może i częściej trzeba ich pokierować, jednak przy filmie często jest tak, że od razu mają plan filmu. Co mnie cieszy bo każdy film czymś się różni i nie jest szablonowy.
Mamy nieco odmienne zdanie w pewnych kwestiach, ale skoro i Ty i Ja mamy dużo klientów to znaczy że żadne z tych zdań nie jest błędne. Potwierdza to tylko tezę, że ludzie są bardzo różni i ich oczekiwania bardzo odmienne. Być może faktycznie wpływa na to rejon na którym działamy.
Pozdrawiam i dzięki za konstruktywną rozmowę. Z chęcią przyobserwuję oczekiwania młodych, patrząc przez pryzmat Twoich założeń i jaki tego będzie efekt.
Zgadzam się z Tobą. Przegląda się. Ogląda się zwykle te, które sobie wybiorą do albumu.
Tak. Mówimy o czym innym. Ty mówisz o 200 perełkach. Ja mówię o reportażu. Nie mówię, że nie wolałbym oddać 200 perełek. Dla mnie mniej pracy, lub więcej czasu wolnego. Ale takich mam właśnie klientów. Nie mówię też, że to źle że ktoś oddaje 200 zdjęć. Wspomniałem że miałem klienta co chciał mało zdjęć. To że ja gwarantuję komuś to jest ogólna informacja. Jednak, jak ktoś będzie chciał mniej to otrzyma mniej. Elastyczność to podstawa każdej branży w dzisiejszych czasach. Ale nie twierdzę też, że to źle że młodzi chcą mieć każdego gościa na zdjęciu.
Porównując: Nie mieliście nigdy klienta, który chciał film tzw. od dechy do dechy? czyli cały kościół, kazanie i ful full wszystko ? Albo, który chciał tzw. surowy materiał filmowy ?
Ja takich miewam. Mam odmówić? Oczywiście mogę. Ale czy to o to chodzi ? Wątpię, abyście takich klientów nie mieli, bo działamy w tym samym rejonie i nie raz zapewne Ci sami klienci dzwonili to do Was to do mnie.
Oczywiście można by się spierać gdzie zaczyna się granica pomiędzy artyzmem fotografii, reporterką, a tzw. chałturą. Nie będę się w to zagłębiał bo każdy z nas ma pewien subietywny pogląd na ten temat. Wydaje mi się jednak, że zasada "klient nasz Pan" jest tu stosowaną.
PS: Miałem nie pisać bo sie "obraziłem" na admina :) Jestem dziś niekonsekwentny :)
Przepraszam ale więcej się już nie udzielam na tym forum ponieważ moderator jest mało poważną osobą, gdyż skasował mój pierwszy post w którym poleciłem zobaczenie mojej strony. Jawnie, nie podpisując się za kogoś, a pisząc za samego siebie. Wydaje mi się, że to mało poważne, zatem i forum jest mało poważne.
DO MODERATORA: Cenzura była w czasach komuny, jeżeli treść nie jest wulgarna, obraźliwa lub naruszająca prawo nie powinna być usuwana. Z tego co jednak widzę, nie ja jeden miałem tutaj taki problem, ale jak to mówią: Wolność Tomku w swoim domku.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam i dziękuję za uwagi.
No niestety nie zaczynam. Siedzę w tym temacie już dobre kilka lat. Najpierw pracowałem u kogoś - jak większość z Was, a od 3 lat prowadzę własną firmę o tym profilu. 1000 zdjęć z całego dnia, według mnie to nie jest dużo. Raczej standard. Biorąc pod uwagę choćby fakt zrobienia po jednym zdjęciu portretowym - bawiącej się pary gości, podczas wesela. Zwykle jest ich minimum 100. 200 zdjęć z całości, to nawet połowa z nich nie jest uwieczniona wliczając pozostały przebieg wesela do sfotografowania. Chcesz mi powiedzieć, że młodzi z tego są zadowoleni? "200 magicznych zdjęć". Ja bym to nazwał jedyne 200 które wyszło. No oczywiście nie zawsze. - to bardziej żart :) Nie będę uogólniał. Osobiście uwielbiam zdjęcia np. LM Foto czy MBphoto, nie należę do tych zapatrzonych w siebie. Jednak mam 3 ekipy, które regularnie obsługują wesela i tylko jednego klienta obsłużyłem, który chciał około 300 zdjęć. Zdjęcia im się podobały, ale potem żałowali że tylko 300. Ofertę się buduję względem doświadczenia i obserwacji zapotrzebowania klienta.
Na szczęście dla klienta, są tacy co robią 200 i tacy co robią 1000. Decyzja zawsze należy do klienta. Ja jestem zdania, że 200 to zbyt mało na kompletny reportaż. I wcale nie trzeba zrobić, 200 zdjęć np. z kościoła w jednym miejscu, żeby tylko dobić ilość. Nie o to tu chodzi. U nas 1000 zdjęć oznacza sfotografowanego każdego gościa składającego życzenia młodym, każdego gościa sfotografowanego przynajmniej raz podczas zabawy weselnej i pozostały scenariusz wesela. Wszyscy skrzętnie nazywacie wesele reporterką, a pewna część z Was rozmija się z sensem tego słowa. Oczywiście wesele to nie wyścigi konne, jednak w dużej mierze to również goście chcą widzieć siebie na zdjęciach, młodzi chcą też tych gości na zdjęciach mieć.
Jak ktoś mi powie że zagwarantuje to młodym w 200 zdjęciach to jest albo cudotwórcą, albo jedno z tych 200 zdjęć to zdjęcie grupowe i sprawa załatwiona. Ile kroć miałem parę to słyszałem "nasi znajomi dostali tylko 200 zdjęć, inni tylko 300". Ja robię to dla klienta i nie żal mi aparatu. Aparat kupi się nowy, a niezadowolonego klienta się nie odzyska.
Co do filmów jak wspomniałem są lepsze i nie uważam się ani za najlepszego fotografa ani operatora kamery. Mogę się uważać co jedynie za dość dobrego operatora steadicam bo u mnie film nie pływa, co jest częste u niektórych (nie mówię o 5 sekundowych ujęciach, a o ujęciach ciągłych), którzy używają stabilizatorów. Absolutnie się nie obrażam. Jesteśmy ludźmi i każdy ma swoje zdanie i upodobania. Wiem, że spotkam się z wieloma słowami krytyki, zwłaszcza ze strony konkurencji ponieważ przełamuję tymi słowami konwenans. Prawda jest taka, że każdy z nas będzie miał klientów. Ten co robi 200 zdjęć i ten co robi 1000. Potrzeby człowieka są tak zróżnicowane jak i wachlarze ofert fotografów czy operatorów.
Dlatego kolego Mecenas, nie wydaje mi się, że 1000 zdjęć źle świadczy o mojej pracy, a raczej o szerszej ofercie i gwarancji tego za co młodzi płacą. Zresztą, wskaż mi choćby jedną firmę w rejonie która jest ubezpieczona od niewykonania usługi z jakichś przyczyn. Lub, która ma tak duże zaplecze sprzętowe. Jesteś pewien że dopiero zaczynam? Ilość obsłużonych choćby w tym roku wesel przeze mnie i zadowolenie tych par umacnia mnie w twierdzeniu, że się nie mylę.
To oczywiście moje zdanie, Ty masz inne i szanuję je, jak zresztą zdanie każdego.
Pozdrawiam,
Kamil
Moje klipy jakie umieszczam na stronie to wycięte kawałki z całych filmów. Nie produkuję i nie umieszczam na stronie specjalnie zmontowanych prezentacji, tylko dokładnie to co jest na filmie danego klienta, po to aby nowy klient widział autentyczny materiał jakiego może się spodziewać. Chętnie zobaczę film ślubny nie wiejący nudą. Oglądnąłem ich setki, piękne są trailere, a jak się bierze kompletny materiał do oglądnięcia, to albo dźwięk porażka, albo obraz się trzepie, albo filmowane jest ze stójki, w lepszym wydaniu ze statywu.
Nie twierdzę, że nie ma lepszych od moich. Są. Jednak film ślubny to nie godzinna prezentacja zrobiona na automatyce DSLR, z nieumiejętnym stosowaniem DOF, tylko reportaż, i każda scena powinna być nagrana dobrze, a nie kilka, których zadaniem jest przyćmienie tych nie udanych.
Celowo napisałem podpisując się imieniem i nazwiskiem, ponieważ łatwo jest oceniać i wypowiadać się będąc anonimowym i nie licząc się potem z krytyką za wypowiedziane słowa, tak jak to robią niektóre osoby w poprzednich postach. W naszym rejonie jest wielu dobrych kamerzystów. Mówię tu miedzy innymi o Panu Michaliku, ale są i tragiczni np. z Wieliczki, których nie wymienię.