Witam, moja opinia o tym szpitalu jest średnia mimo, że początkowo zapowiadało się ok oraz były bardzo dobre warunki. Oto powody:
1. Do szpitala przyjechałam tydzień po terminie z rozkazu mojej ginekolog, która nie była związana z tym szpitalem (to był mój pierwszy błąd, przy następnej ciąży z pewnością będę chodziła do lekarza, który będzie pracował w szpitalu w którym zdecyduję się rodzić - po prostu nie chciałam poddawać się poglądowi, że pacjenci są dzieleni na tych co mają lekarza w danym szpitalu i na resztę...). Miałam przy sobie wszystkie badania oraz usg generalnie całą dokumentację ciąży, wzięto ode mnie tylko podstawowe badania, gdy zapytałam o usg stwierdzono, że nie potrzebne bo usg będzie na miejscu.
2. Moje dziecko w dniu terminu ważyło prawie 4 kg, zastanawiałam się czy w związku z tym lekarze pozwolą mi na poród naturalny (jestem osobą drobnej budowy ciała i mierzę 156 cm wzrostu). Pomierzono mi miednicę kostną zrobiono usg i nikt nic nie mówił, że mogę mieć problem więc się nie dopytywałam - drugi błąd z mojej strony, trzeba było naciskać, no ale pierwsza ciąża i nie jestem lekarzem kłócić się nie będę.
3. Po pierwszym obchodzie podjęto decyzję o podaniu oksytocyny na wzniecenie akcji porodowej. Mimo 10 h pod kroplówką nic nie ruszyło, po weekendzie było kolejne usg oraz decyzja o drugiej oksytocynie (dalej nikt nic nie mówił, że dziecko duże). Druga oksytocyna to samo nic nie ruszyło. Położne (złote kobiety, wszystkie były niesamowicie pomocne i wspominam je bardzo ciepło, nie traktowały mnie gorzej niż pacjentki, które miały swoich lekarzy prowadzących na miejscu oraz położne) zaczęły mówić, że mam mega duży brzuch w porównaniu do mojej sylwetki, zwróciły na to uwagę jednego z lekarzy, który stwierdził że chyba powinnam zrobić cc - niestety tego dnia już było za późno na tego typu decyzje, dał mi radę żebym dnia następnego powiedziała o tym lekarzom na obchodzie.
4. Na obchodzie był ordynator, który zadecydował o trzeciej oksytocynie. Zaczęłam delikatnie mówić, że może nie ma ona sensu i że może lepiej cc, bo dziecko duże prawdopodobnie już ponad 4 kg. Nagle jak o tym powiedziałam ordynator poprosił o usg wcześniejsze (których w tamtym momencie już nie miałam przy sobie) kazał donieść. Tak też zrobiłam. Przejrzał wszystkie i stwierdził, że trzecia oksytocyna przez 3 h i jeżeli nie ruszy to cc. Myślę ok on wie lepiej, chociaż czułam, że ta trzecia i tak nic nie da.
5. Z samego rana podłączono mi kroplówkę nagle na salę w której się znajdowałam wpadł dr Kocot i zaczął na mnie krzyczeć, że czemu nie przyniosłam usg, na co ja odpowiedziałam, że owszem przyniosłam ordynatorowi tak jak prosił (z dr Kocotem nie rozmawiałam na ten temat na obchodzie). Miałam jednak je przy sobie i pokazałam. Dr Kocot stwierdził że termin jest pomylony i że powinnam dzisiaj dopiero dostać pierwszą oksytocynę :O. Nie znam się nie jestem lekarzem nie wiem czemu moja gin stwierdziła taki termin a on taki, ale nie rozumiem czemu dopiero przy trzeciej oksytocynie ktokolwiek zwrócił uwagę na usg, czemu nikt o tym wcześniej nie pomyślał. Tym bardziej, że chciałam dołączyć moje usg do dokumentacji. Dr Kocot zarządził, że oksytocyna ma lecieć sobie dalej i możliwe, że dostanę następne w ciągu kolejnych dni :O. Szczerze mówiąc załamałam się wtedy, bo już 10 dni leżałam w tym szpitalu i zaczynałam się martwić bardzo o dziecko.
6. Na szczęście po południu pojawił się ordynator przeprosił i zarządził natychmiastową cesarkę (trzecia oksy nic nie zdziałała mimo 6 h). Cesarka przebiegła bardzo dobrze dziecko 4.150 kg, lekarz na sali stwierdził, że nie miałam szans na urodzenie tak dużego dziecka sposobem naturalnym i że ktoś powinien dostać naganę...
Tak zakończyła się moja przygoda z porodem...
Ogólnie uważam, że w szpitalu panują bardzo dobre warunki po remoncie. Dwuosobowe sale z łazienką itd. Na ogromną pochwałę zasługują Panie Położne, które są wspaniałymi kobietami, wszystkie bez wyjątku były bardzo pomocne i profesjonalne.
Mam jednak żal do lekarzy ponieważ gdyby ta oksytocyna mnie ruszyła mogłoby się to skończyć źle dla mnie albo dla dziecka...
Szpital ten polecam osobom, które mają tam swoich lekarzy, mają za sobą pierwszy poród i przeszły go bez wielkich komplikacji lub akcja porodowa już się u nich rozpoczęła... Całej reszcie odradzam.
Poród w myślenickim szpitalu i wszystko co z nim związane
Witam, moja opinia o tym szpitalu jest średnia mimo, że początkowo zapowiadało się ok oraz były bardzo dobre warunki. Oto powody:
1. Do szpitala przyjechałam tydzień po terminie z rozkazu mojej ginekolog, która nie była związana z tym szpitalem (to był mój pierwszy błąd, przy następnej ciąży z pewnością będę chodziła do lekarza, który będzie pracował w szpitalu w którym zdecyduję się rodzić - po prostu nie chciałam poddawać się poglądowi, że pacjenci są dzieleni na tych co mają lekarza w danym szpitalu i na resztę...). Miałam przy sobie wszystkie badania oraz usg generalnie całą dokumentację ciąży, wzięto ode mnie tylko podstawowe badania, gdy zapytałam o usg stwierdzono, że nie potrzebne bo usg będzie na miejscu.
2. Moje dziecko w dniu terminu ważyło prawie 4 kg, zastanawiałam się czy w związku z tym lekarze pozwolą mi na poród naturalny (jestem osobą drobnej budowy ciała i mierzę 156 cm wzrostu). Pomierzono mi miednicę kostną zrobiono usg i nikt nic nie mówił, że mogę mieć problem więc się nie dopytywałam - drugi błąd z mojej strony, trzeba było naciskać, no ale pierwsza ciąża i nie jestem lekarzem kłócić się nie będę.
3. Po pierwszym obchodzie podjęto decyzję o podaniu oksytocyny na wzniecenie akcji porodowej. Mimo 10 h pod kroplówką nic nie ruszyło, po weekendzie było kolejne usg oraz decyzja o drugiej oksytocynie (dalej nikt nic nie mówił, że dziecko duże). Druga oksytocyna to samo nic nie ruszyło. Położne (złote kobiety, wszystkie były niesamowicie pomocne i wspominam je bardzo ciepło, nie traktowały mnie gorzej niż pacjentki, które miały swoich lekarzy prowadzących na miejscu oraz położne) zaczęły mówić, że mam mega duży brzuch w porównaniu do mojej sylwetki, zwróciły na to uwagę jednego z lekarzy, który stwierdził że chyba powinnam zrobić cc - niestety tego dnia już było za późno na tego typu decyzje, dał mi radę żebym dnia następnego powiedziała o tym lekarzom na obchodzie.
4. Na obchodzie był ordynator, który zadecydował o trzeciej oksytocynie. Zaczęłam delikatnie mówić, że może nie ma ona sensu i że może lepiej cc, bo dziecko duże prawdopodobnie już ponad 4 kg. Nagle jak o tym powiedziałam ordynator poprosił o usg wcześniejsze (których w tamtym momencie już nie miałam przy sobie) kazał donieść. Tak też zrobiłam. Przejrzał wszystkie i stwierdził, że trzecia oksytocyna przez 3 h i jeżeli nie ruszy to cc. Myślę ok on wie lepiej, chociaż czułam, że ta trzecia i tak nic nie da.
5. Z samego rana podłączono mi kroplówkę nagle na salę w której się znajdowałam wpadł dr Kocot i zaczął na mnie krzyczeć, że czemu nie przyniosłam usg, na co ja odpowiedziałam, że owszem przyniosłam ordynatorowi tak jak prosił (z dr Kocotem nie rozmawiałam na ten temat na obchodzie). Miałam jednak je przy sobie i pokazałam. Dr Kocot stwierdził że termin jest pomylony i że powinnam dzisiaj dopiero dostać pierwszą oksytocynę :O. Nie znam się nie jestem lekarzem nie wiem czemu moja gin stwierdziła taki termin a on taki, ale nie rozumiem czemu dopiero przy trzeciej oksytocynie ktokolwiek zwrócił uwagę na usg, czemu nikt o tym wcześniej nie pomyślał. Tym bardziej, że chciałam dołączyć moje usg do dokumentacji. Dr Kocot zarządził, że oksytocyna ma lecieć sobie dalej i możliwe, że dostanę następne w ciągu kolejnych dni :O. Szczerze mówiąc załamałam się wtedy, bo już 10 dni leżałam w tym szpitalu i zaczynałam się martwić bardzo o dziecko.
6. Na szczęście po południu pojawił się ordynator przeprosił i zarządził natychmiastową cesarkę (trzecia oksy nic nie zdziałała mimo 6 h). Cesarka przebiegła bardzo dobrze dziecko 4.150 kg, lekarz na sali stwierdził, że nie miałam szans na urodzenie tak dużego dziecka sposobem naturalnym i że ktoś powinien dostać naganę...
Tak zakończyła się moja przygoda z porodem...
Ogólnie uważam, że w szpitalu panują bardzo dobre warunki po remoncie. Dwuosobowe sale z łazienką itd. Na ogromną pochwałę zasługują Panie Położne, które są wspaniałymi kobietami, wszystkie bez wyjątku były bardzo pomocne i profesjonalne.
Mam jednak żal do lekarzy ponieważ gdyby ta oksytocyna mnie ruszyła mogłoby się to skończyć źle dla mnie albo dla dziecka...
Szpital ten polecam osobom, które mają tam swoich lekarzy, mają za sobą pierwszy poród i przeszły go bez wielkich komplikacji lub akcja porodowa już się u nich rozpoczęła... Całej reszcie odradzam.
Pozdrawiam