In Vitro & aborcja

  • 25 kwi 2016

    Mogę potępiać ich działanie ale nie próbuję narzucać własnego zdania i udowadniać że wyłącznie to co ja myślę jest "jedyne i słuszne".

    2 2
  • 25 kwi 2016

    Bono najbardziej przeraża mnie w tym wszystkim narzucanie "jedynego i słusznego światopoglądu". To nie mój światopogląd, nie mój głos sumienia, nie moje zdanie i nie moja opinia. Mam swoją - odmienną, a ponieważ szanuję zdanie innych, chcę, żeby moje też było szanowane.
    Jak napisałam wyżej - przeżyj traumę, uporaj się z nią, a potem dopiero wypowiadaj. Inaczej słowa są tylko słowami

    3 1
  • 24 kwi 2016

    Na razie wiem tylko tyle, że wszystko co dotyczy tej ustawy zmienia się jak w kalejdoskopie - nie ma jednej rzetelnej i obiektywnej informacji i na razie nie zanosi się na to, żeby takowa się pojawiła. Wszystko co się na ten temat mówi w większym lub mniejszym stopniu jest propagandą, dostosowaną do aktualnych nastrojów społecznych.
    Ty postulujesz za całkowitym zakazem aborcji i szanuję Twoje zdanie, ale ja nie jestem aż tak radykalna i chcę mieć wybór - jako kobieta i jako matka - tak jak chcę, żeby moje córki jako istoty samodzielnie myślące także ten wybór kiedyś miały, chociaż nikomu, a zwłaszcza im nie życzę tego, żeby musiały kiedykolwiek podejmować taką decyzję.
    Co do Kościoła i katolickiego pochówku, to wierz mi że Księża też często "umywają ręce" i przechodzą nad tym faktem do porządku dziennego. Przepisy prawa a ich respektowanie to dwie różne rzeczy nawet w Kościele Katolickim.
    I jeszcze jedno - w jaki sposób mam udowodnić że do poronienia doszło samoistnie a nie za moją przyczyną? Dla mnie to wystarczająca trauma i nie mam ochoty się z tego nikomu "spowiadać", ale to zrozumie tylko ktoś, kto przeżył taki sam ból.

    3
  • 24 kwi 2016

    Przeczytałam sobie całą tą dyskusję i najbardziej rzucający się dla mnie w oczy jest fakt, iż najwięcej do powiedzenia mają w temacie ciąży i aborcji do powiedzenia mężczyźni, którzy nigdy w tej ciąży nie byli, ani nie musieli dokonywać trudnych wyborów.
    Jestem matką czwórki dzieci. Dwoje z nich przyszło na świat. Dwoje straciłam. Po zaostrzeniu ustawy aborcyjnej pewnie zostałabym oskarżona o to, że sama doprowadziłam do obumarcia ciąży. A ostatniej "perełki" pewnie też nie byłoby na świecie, bo ciąża wymagała dużego zachodu ze strony lekarzy, żeby w ogóle doprowadzić ją do szczęśliwego finału. Po zaostrzeniu ustawy aborcyjnej pewnie aż tak by mi nie pomagali bo w razie czego groziła by im kara pozbawienia wolności więc po co ryzykować.
    Nie oceniam postępowania kobiet, które decydują się na aborcję. Nie mogę tego robić, bo nie jestem na ich miejscu. Nie wiem jakie motywy nimi kierują. Poza tym jestem przekonana że każdy z nas po to ma wolną wolę i własne sumienie, żeby postępować zgodnie z nim. Decyzja jest zawsze indywidualna i nie da się ukryć ciężka. Można się przerzucać argumentami, tylko że życie nie jest czarno-białe - ma dużo odcieni szarości.
    W dyskusji padło stwierdzenie, że dla obrońców życia istotne jest tylko te 9 miesięcy, a potem niech rodzice, a zwłaszcza matka - bo w sytuacji trudnej to niestety na jej barkach spoczywa większość obowiązków - martwią się sami. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć że nawet tak nie jest. Obrońcy życia poczętego pięknie mówią o istnieniu człowieka od momentu zapłodnienia, tylko kiedy traci się to nienarodzone jeszcze dziecko na wczesnym etapie ciąży (mniej więcej do 24 tygodnia) to już przestaje być tak kolorowo. Nagle okazuje się że to wcale nie był człowiek, tylko płód, albo tkanki, bo przecież jeszcze nic takiego nie widać. Nie wspomnę już o braku jakiejkolwiek opieki psychologicznej czy wsparcia. Podnosisz się z tej traumy sama, bo ci, którzy jeszcze do niedawna głośno mówili, że nosisz w sobie dziecko, nagle omijają temat "szerokim łukiem" albo mówią że nic się nie stało, bo to się zdarza, że jesteś młoda i jeszcze będziesz mieć dzieci, że to nie czas na żałobę i użalanie się nad sobą bo wiele kobiet przechodzi poronienie. Obłuda? Zakłamanie? Czy katolicyzm w polskim wydaniu?
    W teorii wszystko brzmi pięknie. Słowa, definicje, ogólnikowe stwierdzenia. Dopóki nie zostaniemy postawieni przed faktem. Proponowane zmiany w ustawie aborcyjnej sprowadzają kobietę do roli "przedmiotu" - inkubatora dla nowego człowieka. Nie ważne że to nowe życie zagraża twojemu - umieraj bo jesteś tylko kobietą. Nie ważne, że nie będzie w stanie przeżyć dłużej niż kilka godzin - patrz jak twoje dziecko umiera, bo jesteś tylko kobietą. Nie ważne że będziesz musiała poświęcić życie swoje i prawdopodobnie innych członków twojej rodziny po to, aby opiekować się chorym dzieckiem - masz się poświęcić, bo jesteś tylko kobietą. Nie ważne, że nigdy nie będziesz w stanie pokochać dziecka z gwałtu bo będzie ci przypominało o najbardziej traumatycznym wydarzeniu w twoim życiu - masz urodzić to dziecko bo jesteś tylko kobietą. Zatrważające jest dla mnie, że o moim życiu i zdrowiu, a także życiu i zdrowiu moich córek ma decydować garstka ludzi, którzy aktualnie są u władzy oraz Panowie "w czarnych sukienkach".
    Może to co piszę brzmi gorzko i brutalnie, ale przynajmniej jest prawdziwe.

    11 2