Oto jak działają \\\\\\"procedury\\\\\\" DWR Caritas w Zebrzydowicach w przypadku zagrożenia życia kuracjusza, w przypadku udaru mózgu (przypadek mojej mamy), ale również w przypadku złamania ręki przez inną kobietę (wiadomość z SOR):
1. zbagatelizowanie symptomów poważnego osłabienia zdrowia już poprzedniego dnia. Informacja od współlokatorki mamy, samej mamy (zrozumiały jeszcze bełkot) i stanu, w jakim zastałyśmy ją razem z koleżanką następnego dnia (ostatni dzień turnusu) ok. 11. 30:
poważne osłabienie, brak sił, bełkot, leży w ubraniu, zasikana, a przecież wg telefonicznej informacji p. o. kierownika ośrodka: \\\\\\"mama nie chce wstać, zejść na śniadanie i jechać do domu, ale chce do szpitala\\\\\\". Mama jest (bo wierzę, ze wróci do normy, mimo paraliżu i braku mowy) świadomą, inteligentną kobietą i chciała pomocy, ratunku od pań, które nie muszą być \\\\\\"ekspertkami od udarów\\\\\\" i świadczyć całodobowej pomocy (bo taka nie była potrzebna!). Wystarczyło w chwili zagrożenia zdrowia i życia dzwonić po karetkę. To ich obowiązek nie tylko zawodowy, ale i ludzki, a tym bardziej katolicki:)
Tymczasem (patrz: pkt. 2)
2. mama leży bez szklanki wody, jakiejkolwiek pomocy i czeka na mój przyjazd. Dobrze, że to był ostatni dzień turnusu! Nawet kadra kolonijna wie, że w takiej sytuacji najpierw udziela się pomocy medycznej, a dopiero później dzwoni do rodziców. A w Państwa ośrodku są starsi ludzie, pozostawienie w łóżku kogoś, kto nie może wstać, a wcześniej chodził - to zagrożenie np. dla serca.
Poranny telefon do mnie (przed godz. 9. 00) to czysta manipulacja. Miałam jak najszybciej przyjechać i \\\\\\"zabrać paniom\\\\\\" problem z głowy, a dodatkowo być przygotowana, że \\\\\\"trudno ma pani z mamą\\\\\\" (cyt). Czyżby przewidywanie konsekwencji swoich działań, a właściwie ich braku? Nie miałyśmy z koleżanką pojęcia, że zastaniemy efekt wyraźnego zaniedbania, a nawet okrucieństwa lub bezmyślności (próbując panie usprawiedliwiać). Ale usprawiedliwienia... nie ma. Koleżanka pani K. ze zmiany, odpowiedziała nam, na pytanie, dlaczego mama nie ma nawet wody, nie mówiąc o herbacie: \\\\\\"Pani K. jest w ciąży i nie może chodzić tyle razy na I piętro\\\\\\". Wystarczyło pójść raz, ale zachować się uczciwie, konkretnie i po ludzku. W takiej sytuacji wypada wziąć urlop.
3. współlokatorka mamy, informuje nas, zanim p. K. G. wyprowadza ją z pokoju i \\\\\\"ucisza\\\\\\", że pozostaje w pokoju do następnego dnia. Wychodząc, prosi: \\\\\\"Dobrze, już będę cicho. Tylko mnie zostawcie\\\\\\" (cyt.) Mam nadzieję, że w obliczu tragedii mojej mamy (i mojej) nie uda jej się \\\\\\"uciszyć\\\\\\"
4. musiałam prosić p. K., a następnie stanowczo nalegać, by wezwano karetkę. Na szczęście jak powiedziałam księdzu \\\\\\"badającemu procedury\\\\\\": \\\\\\"mam Boga w sercu\\\\\\", choć o nim nie mówię, jak również w myślach i działaniu. Wraz z lekarzami z S. i Opatrzności (ostatnia noc i dzień turnusu) ocaliliśmy mamie życie. Teraz trzeba walczyć o jej zdrowie. Tymczasem ośrodek wyjaśnia \\\\\\"procedury\\\\\\", żadnego kontaktu, pomocy, zadośćuczynienia, odszkodowania.
5. w/w \\\\\\"procedury\\\\\\" zastosowane rano, ostatniego dnia turnusu są niedopuszczalne i nieludzkie. Pan dr D. również powinien wezwać karetkę, a nie zostawiać płatne skierowanie na transport medyczny (ale to chyba tak \\\\\\"pro forma. gdybym się \\\\\\"rzucała\\\\\\"). Na szczęście pomyślałam, że w zastanym stanie nie można mamy przewozić inaczej jak karetką. Nie tylko mamy, każdego człowieka!
6. Państwo powinniście obok wyjaśniania \\\\\\"procedur\\\\\\", pomóc w rehabilitacji mojej mamy, zadośćuczynić, tak, by mogła wrócić do zdrowia na ile jest to możliwe Jestem pewna, że pracownice ośrodka poinformowały księdza, zgodnie z sumieniem, którego nie miały patrząc na cierpienie mojej mamy (czy też innych osób, o ile potwierdzą się informacje z SOR na temat innych zaniedbań ośrodka). Nie jestem \\\\\\"ekspertem od udarów\\\\\\", ale inteligentną, wykształconą, a przede wszystkim ludzką osobą (podobnie moja koleżanka), dlatego... brakuje słów. Wtorkowe \\\\\\"procedury\\\\\\" (do czasu mojego przyjazdu, ok. 11. 30) ośrodka są przerażające, ale i poniedziałkowe zmuszają do refleksji.
Jak można postępować w powyższy sposób? - to typowe pytanie retoryczne, ale będę na nie szukać odpowiedzi. Przez tydzień mama (i ja) walczyłyśmy o życie!
Obecnie, próbuję pomóc jej wyjść z bardzo ciężkiego stanu poudarowego, a jest to trudne i napotyka na przeszkody zbyt poważnego stanu zdrowia (sondowanie, cewnikowanie, paraliż prawostronny, afazja, ale pełnia rozumienia i chęć normalnego życia!!!), terminów, kosztów, braku miejsc, itp, itd. W przeciwieństwie do pań z wtorkowej zmiany w ośrodku, mam serce i ludzkie uczucia!
7. \\\\\\"Pracownice\\\\\\" ośrodka zablokowały mój telefon, sms, który do nich dotarł był z innego nr telefonu. Mój nr tel. był skutecznie zablokowany, nie mogłam się połączyć a ni wysłać 3 sms-ów. I jako jedyny kontakt e-mail od p. o kierownika ośrodka (styl odpowiada kompetencjom i uczciwości \\\\\\"pracownic\\\\\\"): \\\\\\"Witam... po pierwsze bardzo nam przykro ze wyszłą taka sytuacja. Dzień wcześniej ani w nocy nie było żadnych symptomów ze mamie coś się dzieje. Wieczorem miała jeszcze wymoczone nogi i obcięte paznokcie, co jakby się coś działo to tego nie dałoby się tego zrobić (fakt miał miejsce w sobotę, nie w poniedziałek - zapis w kalendarzyku mamy:). Nikt nie blokuje numeru niczyjego, dostałyśmy wiadomość z poczty głosowej wysłana jako sms (z innego nr tel:). Jeszcze raz bardzo nam przykro z zaistniałej sytuacji, mamy nadzieje ze stan zdrowia ulegnie poprawie. Z poważaniem Nazwisko Imię (kolejność jak wszytko inne:) A ksiądz \\\\\\"wyjaśniający procedury\\\\\\" przyjmuje mnie na schodach i krzycząc poucza, Że wszystko jest zapisywane. mam nadzieję, że powyższe \\\\\\"kwiatki\\\\\\":) również i poucza mnie, że to nie ZOL. I że jest to moja osobista tragedia (4 lata temu straciłam pozostałych bliskich, a jestem młoda). Tragediom należy zapobiegać lub je minimalizować, a nie spokojnie wysyłać innych na drugi brzeg ...
Mama nie potrzebowała opieki całodobowej, ani pobytu w ZOL, chodziła o 1 kuli, wszystko robiła samodzielnie, była bardzo inteligentna i świadoma. Jest stosunkowo młoda, po 70-ce. Pokonała wiele chorób, tragedii i -paradoksalnie- spotkała na swojej drodze miłosierne panie z Caritas
Wciąż jest, ale do tego potrzeba pomocy i pieniędzy!!! STANOWCZO ODRADZAM WSZYSTKIM MYŚLĄCYM OSOBOM WYJAZDU na takie turnusy REHABILITACYJNO - WYKOŃCZENIOWE
Myślałam, że mama wróci ... bez kuli, silniejsza, a przynajmniej sprawniejsza ... Nie mam złudzeń co do działania kk, ale byłam pewna, że ludzie na tych turnusach są bezpieczni...
Skandal z Caritas ?
TURNUSY REHABILITACYJNO-WYKOŃCZENIOWE CARITAS Zebrzydowice
Oto jak działają \\\\\\"procedury\\\\\\" DWR Caritas w Zebrzydowicach w przypadku zagrożenia życia kuracjusza, w przypadku udaru mózgu (przypadek mojej mamy), ale również w przypadku złamania ręki przez inną kobietę (wiadomość z SOR):
1. zbagatelizowanie symptomów poważnego osłabienia zdrowia już poprzedniego dnia. Informacja od współlokatorki mamy, samej mamy (zrozumiały jeszcze bełkot) i stanu, w jakim zastałyśmy ją razem z koleżanką następnego dnia (ostatni dzień turnusu) ok. 11. 30:
poważne osłabienie, brak sił, bełkot, leży w ubraniu, zasikana, a przecież wg telefonicznej informacji p. o. kierownika ośrodka: \\\\\\"mama nie chce wstać, zejść na śniadanie i jechać do domu, ale chce do szpitala\\\\\\". Mama jest (bo wierzę, ze wróci do normy, mimo paraliżu i braku mowy) świadomą, inteligentną kobietą i chciała pomocy, ratunku od pań, które nie muszą być \\\\\\"ekspertkami od udarów\\\\\\" i świadczyć całodobowej pomocy (bo taka nie była potrzebna!). Wystarczyło w chwili zagrożenia zdrowia i życia dzwonić po karetkę. To ich obowiązek nie tylko zawodowy, ale i ludzki, a tym bardziej katolicki:)
Tymczasem (patrz: pkt. 2)
2. mama leży bez szklanki wody, jakiejkolwiek pomocy i czeka na mój przyjazd. Dobrze, że to był ostatni dzień turnusu! Nawet kadra kolonijna wie, że w takiej sytuacji najpierw udziela się pomocy medycznej, a dopiero później dzwoni do rodziców. A w Państwa ośrodku są starsi ludzie, pozostawienie w łóżku kogoś, kto nie może wstać, a wcześniej chodził - to zagrożenie np. dla serca.
Poranny telefon do mnie (przed godz. 9. 00) to czysta manipulacja. Miałam jak najszybciej przyjechać i \\\\\\"zabrać paniom\\\\\\" problem z głowy, a dodatkowo być przygotowana, że \\\\\\"trudno ma pani z mamą\\\\\\" (cyt). Czyżby przewidywanie konsekwencji swoich działań, a właściwie ich braku? Nie miałyśmy z koleżanką pojęcia, że zastaniemy efekt wyraźnego zaniedbania, a nawet okrucieństwa lub bezmyślności (próbując panie usprawiedliwiać). Ale usprawiedliwienia... nie ma. Koleżanka pani K. ze zmiany, odpowiedziała nam, na pytanie, dlaczego mama nie ma nawet wody, nie mówiąc o herbacie: \\\\\\"Pani K. jest w ciąży i nie może chodzić tyle razy na I piętro\\\\\\". Wystarczyło pójść raz, ale zachować się uczciwie, konkretnie i po ludzku. W takiej sytuacji wypada wziąć urlop.
3. współlokatorka mamy, informuje nas, zanim p. K. G. wyprowadza ją z pokoju i \\\\\\"ucisza\\\\\\", że pozostaje w pokoju do następnego dnia. Wychodząc, prosi: \\\\\\"Dobrze, już będę cicho. Tylko mnie zostawcie\\\\\\" (cyt.) Mam nadzieję, że w obliczu tragedii mojej mamy (i mojej) nie uda jej się \\\\\\"uciszyć\\\\\\"
4. musiałam prosić p. K., a następnie stanowczo nalegać, by wezwano karetkę. Na szczęście jak powiedziałam księdzu \\\\\\"badającemu procedury\\\\\\": \\\\\\"mam Boga w sercu\\\\\\", choć o nim nie mówię, jak również w myślach i działaniu. Wraz z lekarzami z S. i Opatrzności (ostatnia noc i dzień turnusu) ocaliliśmy mamie życie. Teraz trzeba walczyć o jej zdrowie. Tymczasem ośrodek wyjaśnia \\\\\\"procedury\\\\\\", żadnego kontaktu, pomocy, zadośćuczynienia, odszkodowania.
5. w/w \\\\\\"procedury\\\\\\" zastosowane rano, ostatniego dnia turnusu są niedopuszczalne i nieludzkie. Pan dr D. również powinien wezwać karetkę, a nie zostawiać płatne skierowanie na transport medyczny (ale to chyba tak \\\\\\"pro forma. gdybym się \\\\\\"rzucała\\\\\\"). Na szczęście pomyślałam, że w zastanym stanie nie można mamy przewozić inaczej jak karetką. Nie tylko mamy, każdego człowieka!
6. Państwo powinniście obok wyjaśniania \\\\\\"procedur\\\\\\", pomóc w rehabilitacji mojej mamy, zadośćuczynić, tak, by mogła wrócić do zdrowia na ile jest to możliwe Jestem pewna, że pracownice ośrodka poinformowały księdza, zgodnie z sumieniem, którego nie miały patrząc na cierpienie mojej mamy (czy też innych osób, o ile potwierdzą się informacje z SOR na temat innych zaniedbań ośrodka). Nie jestem \\\\\\"ekspertem od udarów\\\\\\", ale inteligentną, wykształconą, a przede wszystkim ludzką osobą (podobnie moja koleżanka), dlatego... brakuje słów. Wtorkowe \\\\\\"procedury\\\\\\" (do czasu mojego przyjazdu, ok. 11. 30) ośrodka są przerażające, ale i poniedziałkowe zmuszają do refleksji.
Jak można postępować w powyższy sposób? - to typowe pytanie retoryczne, ale będę na nie szukać odpowiedzi. Przez tydzień mama (i ja) walczyłyśmy o życie!
Obecnie, próbuję pomóc jej wyjść z bardzo ciężkiego stanu poudarowego, a jest to trudne i napotyka na przeszkody zbyt poważnego stanu zdrowia (sondowanie, cewnikowanie, paraliż prawostronny, afazja, ale pełnia rozumienia i chęć normalnego życia!!!), terminów, kosztów, braku miejsc, itp, itd. W przeciwieństwie do pań z wtorkowej zmiany w ośrodku, mam serce i ludzkie uczucia!
7. \\\\\\"Pracownice\\\\\\" ośrodka zablokowały mój telefon, sms, który do nich dotarł był z innego nr telefonu. Mój nr tel. był skutecznie zablokowany, nie mogłam się połączyć a ni wysłać 3 sms-ów. I jako jedyny kontakt e-mail od p. o kierownika ośrodka (styl odpowiada kompetencjom i uczciwości \\\\\\"pracownic\\\\\\"): \\\\\\"Witam... po pierwsze bardzo nam przykro ze wyszłą taka sytuacja. Dzień wcześniej ani w nocy nie było żadnych symptomów ze mamie coś się dzieje. Wieczorem miała jeszcze wymoczone nogi i obcięte paznokcie, co jakby się coś działo to tego nie dałoby się tego zrobić (fakt miał miejsce w sobotę, nie w poniedziałek - zapis w kalendarzyku mamy:). Nikt nie blokuje numeru niczyjego, dostałyśmy wiadomość z poczty głosowej wysłana jako sms (z innego nr tel:). Jeszcze raz bardzo nam przykro z zaistniałej sytuacji, mamy nadzieje ze stan zdrowia ulegnie poprawie. Z poważaniem Nazwisko Imię (kolejność jak wszytko inne:) A ksiądz \\\\\\"wyjaśniający procedury\\\\\\" przyjmuje mnie na schodach i krzycząc poucza, Że wszystko jest zapisywane. mam nadzieję, że powyższe \\\\\\"kwiatki\\\\\\":) również i poucza mnie, że to nie ZOL. I że jest to moja osobista tragedia (4 lata temu straciłam pozostałych bliskich, a jestem młoda). Tragediom należy zapobiegać lub je minimalizować, a nie spokojnie wysyłać innych na drugi brzeg ...
Mama nie potrzebowała opieki całodobowej, ani pobytu w ZOL, chodziła o 1 kuli, wszystko robiła samodzielnie, była bardzo inteligentna i świadoma. Jest stosunkowo młoda, po 70-ce. Pokonała wiele chorób, tragedii i -paradoksalnie- spotkała na swojej drodze miłosierne panie z Caritas
Wciąż jest, ale do tego potrzeba pomocy i pieniędzy!!! STANOWCZO ODRADZAM WSZYSTKIM MYŚLĄCYM OSOBOM WYJAZDU na takie turnusy REHABILITACYJNO - WYKOŃCZENIOWE
Myślałam, że mama wróci ... bez kuli, silniejsza, a przynajmniej sprawniejsza ... Nie mam złudzeń co do działania kk, ale byłam pewna, że ludzie na tych turnusach są bezpieczni...