W całej sprawie nie chodzi o to, na czym polegają rajdy. Chodzi o to, że dwóch panów z niedoborami wyobraźni ścigało się w drodze na stację benzynową. AUTAMI PRZEZNACZONYMI DO OFF ROADU. PO DRODZE PUBLICZNEJ. Czy teraz jest to zrozumiałe?
I nie, nic się nie stało. Bo nie jechałem małą osobówką, a ciężkim i solidnie wykonanym Subaru, którego nie da się ot tak zmieść z drogi. Kierowca dajmy na to Opla Corsy takiego uderzenia by nie przeżył - czy wtedy byłby to news wystarczającej rangi? Gdyby ktoś zginął lub został kaleką? Czy uszkodzona przegroda silnika to takie nic, z którego sprawcy wypadku powinni się bezczelnie, w biały dzień, przy poszkodowanych i osobach postronnych ŚMIAĆ? Wyjaśnię bardziej obrazowo: błotnik jest niemal wbity w silnik, czego na zdjęciu nie widać.
@Dunajec44 - wsiądź sobie w normalne auto, jakim jeździsz (jeśli w ogóle jeździsz) na co dzień i poproś panów rajdowców, żeby się w ciebie wpierniczyli na czołowe ogromnym, przerobionym pod kątem rajdów i stłuczek samochodem, w którym siedzi się jak w czołgu. A w trakcie kolizji wiesz co miałbyś przed oczami? Zderzak. I czułbyś się trochę jak mrówka. Nadal brzmi zabawnie, nadal nie rozumiesz? Dwie osoby z uciążliwymi uszkodzeniami kręgosłupa - pikuś, tak? Fajny sposób spędzania lata, kiedy nie można podnieść rąk na wysokość barków, bo boli, a pije się przez słomkę, bo w kołnierzu ciężko jest tego dokonać w inny sposób.
Gratuluję, najwyraźniej masz podobnie rozwiniętą wyobraźnię jak panowie Krzysztof i Aleksander, którzy pomylili rajd z realnym życiem.
marcinwrobelMarcin Wróbel13 lip 2013
Bo gość nie miał dokumentów, nie wiedział nawet na kogo jest auto zarejestrowane i chciał od razu odjechać (uciec). Policja nie jest potrzebna do tego żeby facet który spowodował wypadek odpowiedział za swoje czyny? Przecież obowiązkiem policji jest dbanie o bezpieczeństwo społeczeństwa w tym także to na drogach, a nie siedzenie w komendzie. Gdyby to zdarzenie miało mały priorytet to zapewne radiowóz najpierw zostałby skierowany do ważniejszego wezwania, a dopiero potem do nas.Gdyby jechał ktoś mniejszym i nie tak pancernym jak ja autem (Subaru Forester) to mogło by się to skończyć tragicznie. A poza tym nie są ogólnie znane przypadki że nagle się komuś odwidziały opinie na oświadczeniu bo był w szoku i nie widział co podpisuje?
marcinwrobelMarcin Wróbel13 lip 2013
Auto pojechało na lawecie do warsztatu, co dalej z nim będzie to się okaże po oględzinach, policja zabrała dowód rejestracyjny ponieważ nie było w stanie się poruszać. Ja mam ponaciągane mięśnie w plecach i karku, a pasażerka dodatkowo skręcony delikatnie kręgosłup szyjny i wylądowała w kołnierzu.
marcinwrobelMarcin Wróbel13 lip 2013
Sprawca tłumaczył się że tylko jechał zatankować, a poślizg wynikał z tego, iż auto miało terenowe opony niedostosowane do jazdy po asfalcie. To że zostawił na asfalcie kilkunastometrowe ślady poślizgu, uderzył we mnie i zatrzymał się parę metrów dalej (uszkadzając cały bok auta ~4,5 m) może tylko świadczyć o tym że nie jechał z przepisową prędkością. Policja przybyła na miejsce wypadku nawet nie zmierzyła dróg hamowania bo pan od razu przyznał się do winy, nie skomentuję już nawet, że pierwsze zdanie pana policjanta brzmiało: "Nie dało się jakoś dogadać?"
Dobczyce: Rajdowcy na ulicach miasta. Wpadli na inny samochód
W całej sprawie nie chodzi o to, na czym polegają rajdy. Chodzi o to, że dwóch panów z niedoborami wyobraźni ścigało się w drodze na stację benzynową. AUTAMI PRZEZNACZONYMI DO OFF ROADU. PO DRODZE PUBLICZNEJ. Czy teraz jest to zrozumiałe?
I nie, nic się nie stało. Bo nie jechałem małą osobówką, a ciężkim i solidnie wykonanym Subaru, którego nie da się ot tak zmieść z drogi. Kierowca dajmy na to Opla Corsy takiego uderzenia by nie przeżył - czy wtedy byłby to news wystarczającej rangi? Gdyby ktoś zginął lub został kaleką? Czy uszkodzona przegroda silnika to takie nic, z którego sprawcy wypadku powinni się bezczelnie, w biały dzień, przy poszkodowanych i osobach postronnych ŚMIAĆ? Wyjaśnię bardziej obrazowo: błotnik jest niemal wbity w silnik, czego na zdjęciu nie widać.
@Dunajec44 - wsiądź sobie w normalne auto, jakim jeździsz (jeśli w ogóle jeździsz) na co dzień i poproś panów rajdowców, żeby się w ciebie wpierniczyli na czołowe ogromnym, przerobionym pod kątem rajdów i stłuczek samochodem, w którym siedzi się jak w czołgu. A w trakcie kolizji wiesz co miałbyś przed oczami? Zderzak. I czułbyś się trochę jak mrówka. Nadal brzmi zabawnie, nadal nie rozumiesz? Dwie osoby z uciążliwymi uszkodzeniami kręgosłupa - pikuś, tak? Fajny sposób spędzania lata, kiedy nie można podnieść rąk na wysokość barków, bo boli, a pije się przez słomkę, bo w kołnierzu ciężko jest tego dokonać w inny sposób.
Gratuluję, najwyraźniej masz podobnie rozwiniętą wyobraźnię jak panowie Krzysztof i Aleksander, którzy pomylili rajd z realnym życiem.
Bo gość nie miał dokumentów, nie wiedział nawet na kogo jest auto zarejestrowane i chciał od razu odjechać (uciec). Policja nie jest potrzebna do tego żeby facet który spowodował wypadek odpowiedział za swoje czyny? Przecież obowiązkiem policji jest dbanie o bezpieczeństwo społeczeństwa w tym także to na drogach, a nie siedzenie w komendzie. Gdyby to zdarzenie miało mały priorytet to zapewne radiowóz najpierw zostałby skierowany do ważniejszego wezwania, a dopiero potem do nas.Gdyby jechał ktoś mniejszym i nie tak pancernym jak ja autem (Subaru Forester) to mogło by się to skończyć tragicznie. A poza tym nie są ogólnie znane przypadki że nagle się komuś odwidziały opinie na oświadczeniu bo był w szoku i nie widział co podpisuje?
Auto pojechało na lawecie do warsztatu, co dalej z nim będzie to się okaże po oględzinach, policja zabrała dowód rejestracyjny ponieważ nie było w stanie się poruszać. Ja mam ponaciągane mięśnie w plecach i karku, a pasażerka dodatkowo skręcony delikatnie kręgosłup szyjny i wylądowała w kołnierzu.
Sprawca tłumaczył się że tylko jechał zatankować, a poślizg wynikał z tego, iż auto miało terenowe opony niedostosowane do jazdy po asfalcie. To że zostawił na asfalcie kilkunastometrowe ślady poślizgu, uderzył we mnie i zatrzymał się parę metrów dalej (uszkadzając cały bok auta ~4,5 m) może tylko świadczyć o tym że nie jechał z przepisową prędkością. Policja przybyła na miejsce wypadku nawet nie zmierzyła dróg hamowania bo pan od razu przyznał się do winy, nie skomentuję już nawet, że pierwsze zdanie pana policjanta brzmiało: "Nie dało się jakoś dogadać?"