Dobry żart tynfa wart

  • 4 sty 2015

    Pewien facet trochę już starszy, zaczynał mieć zaniki pamięci.
    Kiedyś na spotkaniu z przyjaciółmi u niego w domu zaczął opowiadać, że teraz leczy się u takiego dobrego lekarza.
    Na to goście, że też by chcieli i jak się ten lekarz nazywa:
    - No właśnie miałem na końcu języka... pamiętacie może, był taki grecki poeta, w starożytności, taki ślepy...
    - No był, Homer. To co, ten lekarz ma na nazwisko Homer?
    - Nie, nie! On napisał taką epopeję, o tym jak Grecy się tłukli pod takim miastem w starożytności, które próbowali zdobyć.
    - No tak, zdobywali Troję. To co, ten lekarz się jakoś podobnie nazywa? Albo mieszka na takiej ulicy?
    - Nie, nie, nie! Tam był taki wódz, tych, no, Greków, taki główny.
    - Agamemnon?
    - O o o! No i on miał brata.
    - Menelaosa. Ale co to ma wspólnego z lekarzem?
    - Zaraz mówię. I tam był taki wódz trojański, który temu Mene... jak mu tam, uprowadził żonę.
    - Aaaa, Parys! Ten lekarz nazywa się Parys?
    - Nieeeee! Nie! Ta żona, co on ją uprowadził, to jak miała na imię?
    - Helena.
    - No właśnie, Helena! Helenkaaaaaaaaa - woła do żony w kuchni - jak się nazywa ten mój lekarz?

    14