Myślenickie myślenie - reaktywacja

  • Remigiusz Półtorak 17 mar 2010

    I tu się Pan Sprawiedliwy myli. To ja podpuściłem Zdzichó'a... (gdzie negacja kolegi ze Suwałków wprost nie do uwierzenia).
    Ale muszę przyznać, rzeczywiście inteligencja Zdzichó'a bije na głowę. Nawet więcej, nie zaprzeczę, jeśli ktoś przyzna, że poziom Pana Sprawiedliwego też do pozazdroszczenia. Poddaję się i czuję się bezradny.
    Dotychczas myślałem, że można nie rozumieć tego, co się czyta (to całkiem częsty przypadek). Ale nie rozumieć nawet tego, co się samemu pisze...?! To nowe doświadczenie.
    Basta.
    Dobrej nocy (chyba, że oglądamy jeszcze Ligę Mistrzów) i kolorowych snów. Bardziej w stylu Messiego i Eto'o niż agentów.

  • Remigiusz Półtorak 17 mar 2010

    Kochani, zlitujcie się, nie mogę odpowiadać na każdy wpis (co Gilon na to powie?). Choć w ostatnim przypadku jest to chyba konieczne, bo cztery miesiące po publikacji listy osób wpływowych ten post jest co najmniej dziwny.
    Dlatego drogi Panie Sprawiedliwy, dwie krótkie uwagi.
    Po pierwsze, zupełnie nie widzę związku - co ma lista wpływowych do publikacji na stronach IPN? To dwie całkowicie różne rzeczy, które - co istotne – nie wykluczają się. Po drugie (i ważniejsze), nastąpiło – jak mniemam - błędne odczytanie danych. W katalogu osób publicznych na stronie IPN rzeczywiście jest nazwisko senatora Bisztygi (tylko to nazwisko widzę z opisywanych), ale… tak samo jak posła Łatasa, prezydenta Kaczyńskiego, premiera Tuska, prezesa Kaczyńskiego etc. Innymi słowy, wszystkich posłów i senatorów. Wynika to z ustawy. W tym kontekście, twierdzenia jak powyżej są nieprawdziwe. Prokurator IPN stwierdził, że nie ma wątpliwości "co do zgodności oświadczenia lustracyjnego z prawdą". I tyle.
    Nie wiem, jak senator zareaguje na wpisy o „agencie SB”, ale szczerze mówiąc, na Pana miejscu szybko bym to skasował, a osobę, o której ten wpis traktował - przeprosił. Osobom publicznym trzeba patrzeć na ręce, ale nie popadajmy w manię prześladowczą, bo można kogoś skrzywdzić.
    Pozdrawiam
    PS. Jeśli ktoś chce się skontaktować osobiście, to bardzo proszę, ale dlatego m.in. podałem bezpośredniego maila (rpoltora@dziennik.krakow.pl)

  • Remigiusz Półtorak 16 mar 2010

    Zdzichó, mówisz i masz. Przeprowadzony wywód jest brawurowy, gdzie ja o Zdzichó myślę. Nie do uwierzenia, jaka inteligencja bije w ocz. I jaka trudność w zadawaniu. I nawet nagła przemiana, gdzie żaden błąd, gdzie trudne imię i wcale łatwe nazwisko, a cały periodyk w szacunku napisany. Po dwakroć. I Pan Tajger, któren od dwóch dni nie może dojść do siebie, też w podskórnym poważaniu.
    Zdzichó, aż wstyd przyznać, ale czerpiemy z tej twojej inteligencji całe zdroje, wespół w zespół, wyznając przy tym zasadę, że każdemu podług zasług. Ot, masz odpowiedź, gdzie jako ja myślę. Jakaś sprawiedliwość musi w końcu być.
    Pozdrawiam
    PS. Co do "Władców marionetek", niby nic nowego, ale jednak sposób podania, od razu hurtowo i czarno na białym, zwraca uwagę. W zderzeniu z głosem zwykłych, normalnych ludzi. Film ma na pewno jedną wartość - przypomina, że słowa nie tracą na ważności nawet po latach, a zobowiązania dalej są aktualne. Warto o tym przypominać (tak jak DP przypomniał ostatnio jak to z budową hali naprawdę było). Ale, żeby nie było tak jednoznacznie, ciekawy jestem, czy rzeczywiście był telefon do otoczenia premiera, że "jak nie, to pana zniszczymy"...
    Mówiąc trochę półżartem - specjalnie dla Zdzichó'a - zacząłem się zastanawiać, czy burmistrz Myślenic nie widział tego filmu wcześniej i czy nie chciał wziąć przykładu z czołowych polityków, którzy - jak widać - nie zawsze są skorzy do rozmów. Szczególnie wtedy, gdy trudno im coś wytłumaczyć. Tak czy inaczej, efekt wizerunkowy fatalny.

  • Remigiusz Półtorak 15 mar 2010

    Szanowny/a Ale, z przyjemnością się zlituję. Co do zdjęcia - abstrahuję od tego, że najprostsze rozwiązania są czasami najlepsze. Najważniejszy tego dnia był pakunek, co do tego nie ma wątpliwości; w takiej sytuacji jak ta, pakunek bez ludzi, którzy w domyśle się boją, to też chyba jest jasny przekaz. Zdjęcia, które widziałem po, kładły nacisk na patrzących się ludzi. Na co? W jakim kontekście?
    Oczywiście, najlepsze byłoby zdjęcie z minibanku w czasie napadu, albo tuż po, jak sprawca wybiega i porzuca rzekomą "bombę", ale nie wymagajmy zbyt wiele... Co do jednego się zgadzam, jest to kwestia ocenna i ktoś inny może odbierać to inaczej. Różnica między nami jest tylko taka - cienka, ale jednak diametralna - że ja przedstawiam konkretną argumentację, a z drugiej strony tego nie widzę. Nie podoba mi się, bo nie... Tak też można.
    Generalnie jednak, wyciąganie jednego zdania z mojego posta - wyrwanego z kontekstu i drugorzędnej ważności - jest dla mnie trochę śmieszne. Cały czas traktuję Pana/ią (tak samo jak dobromira et consortes, jeśli to różne osoby) poważnie, ale zastanawaim się, czy dobrze robię, bo ciągle czekam choćby na jedno merytoryczne zdanie. Chętnie przeczytałbym np. odniesienie do ostatnich komentarzy w DP, sprzed tygodnia albo z ostatniej soboty.
    Jakkolwiek zawiedziony brakiem rzeczowej polemiki, pozdrawiam
    PS. Co z tą kawą?

  • Remigiusz Półtorak 9 mar 2010

    Przepraszam forumowiczów, ale czytając niektóre posty mogę się nieźle ubawić; szczególnie posty odnoszące się wprost do mnie czy do DP, a popełnione przez yeti, pomysłowego (sic!) dobromira, ale czy innych "gości". Po kolei. Widzę, że yeti nieźle zna materię procesową, ale żeby nie być posądzonym o manipulację, z pewnością będzie łaskawy zacytować uzasadnienie sądu w rozpoczętym wątku na temat zeznań świadków. Uzasadnienie jest długie, ma prawie 40 stron, więc żeby nie zabierać czasu, podpowiem, że najważniejsze akapity na ten temat znajdują się na stronie 29 (trzy ostatnie akapity na tej stronie, które mówią wszystko). Liczę na uczciwość...
    Szczerze rozbawiło mnie rozumowanie pomysłowego dobromira. Weźmy te ostatnie dwa tygodnie i zobaczmy co pisał DP o gminie Myślenice. W piątek przed dwoma tygodniami artykuł o 90 mln zł (!) kredytu, który chce zaciągnąć gmina Myślenice - ze stanowiskiem magistratu, informacją jak to jest w innych gminach, wreszcie komentarzem specjalisty, byłego skarbnika. W kolejny czwartek medal dla burmistrza przyznany na oficjalnym spotkaniu podczas sesji. W kolejny piątek - informacja o dofinansowaniu do strefy przemysłowej z zaznaczeniem, że nazajutrz (w sobotę) zostanie podpisana umowa w tej sprawie. W ostatnim tygodniku mój komentarz o kompromitującym dla burmistrza zakończeniu procesu, po którym nie potrafi wziąć odpowiedzialności za to, co wywołał). W poniedziałek o aktualnym zbieraniu podpisów w proteście przeciwko wycince drzew w Myślenicach, wreszcie dzisiaj o spotkaniu ws. obejścia zachodniego ze stanowiskiem mieszkańców i władz miasta. To wszystko świadczy o jednym: że DP pisze o wszystkim i prezentuje różne stanowiska. Tak było, jest i będzie. W tym kontekście, zdumiewają mnie niektóre posty, bo świadczą albo o nieumiejętności czytania (w najlepszym wypadku), albo - co gorsza - o kompletnym oderwaniu od rzeczywistości. Trochę więcej obiektywizmu...
    Natomiast nie ukrywam, że trochę się ucieszyłem, iż ktoś (konkretnie "ale") zauważył, że dziennik jest ułożony. Trudno mi się z tym nie zgodzić. Jak się domyślam forumowicz ma na myśli szczególnie ostatni tygodnik, w nowej formule. Niezręcznie mi na ten temat mówić, ale rzeczywiście jest tam wszystko ułożone: czołówka na aktualny temat, ważny społecznie (BDI), a dalej: o napadzie na bank poprzedniego dnia z najlepszym zdjęciem, jakie ukazało się po tym wydarzeniu, kolejny alfabet Tajgera - tym razem o składowisku, ale w taki sposób, jak nikt dotychczas nie pisał, adrem o procesie (ciągle jestem pod wrażeniem zachowania pana burmistrza), rozmowa z Sylwią Jaśkowiec prosto z Whistler, artykuł przed Dniem Kobiet o żeńskim "trójkącie dyrektorskim", przypomnienie o twającym plebiscycie Osobowość Ziemi Myślenickiej i o atrakcyjnych nagrodach dla Czytelników itd... Każdy znajdzie coś dla siebie, także Czytelnicy, którzy chcą wygrać np. bilety do Multikina albo do Parku Wodnego, bo uruchomiliśmy taki konkurs SMS-owy.
    Chętnie poznam jednak argumenty osób, które skrywają się za różnymi nickami i chętnie mogę porozmawiać. Jestem jak najbardziej otwarty. Jeśli tylko komuś starczy odwagi, zapraszam na kawę. Telefon do mnie - w każdym wydaniu DP na drugiej stronie, mail - w każdym tygodniku.
    PS. Zupełnie na marginesie, ciekawy jestem, czy GM napisze coś o procesie...

  • Remigiusz Półtorak 4 mar 2010

    Szanowni Panowie/Państwo mer i yeti
    Jeśli wyrażamy zdanie na temat tekstu, który zamieściłem, to przynajmniej trzymajmy się faktów.
    Po pierwsze, komentarz, który opublikowałem przed dwoma tygodniami w Dzienniku nie był żadnym rozpoczęciem dyskusji. Wyraziłem tylko oburzenie (to prawda, w formie odrobinę ironicznej, ale natury się nie oszuka), i podtrzymuję to, że nie można wykorzystywać czyjejś pracy bez powołania się na źródło. Wymaga tego zwykła przyzwoitość. Jak my wykorzystujemy czasami wpisy z tego forum, to zawsze jest informacja, że cytaty pochodzą z miasto-info.
    A akurat te informacje, o których pisaliśmy (nartostrada, koszt inwestycji Marka Koźmińskiego, sprzedaż terenu dworca...) miały charakter newsowy i nagromadziły się w ciągu krótkiego okresu. Dlatego uznałem, że pewna granica została przekroczona. Innymi słowy, była to tylko obrona pewnych zasad, które wydają się naturalne. A stanowisko GM, wyrażone publicznie, trudno pozostawić bez odpowiedzi. Choćby z tego względu, że jest nieprawdziwe.
    Dlaczego tekst znalazł się na forum? To prawda, powinien znaleźć się na łamach GM, byłoby to najbardziej naturalne rozwiązanie, ale niestety niezależne ode mnie. Czytelnik DP nie zna tekstu red. Cichonia, więc ma prawo nie zrozumieć o co w ogóle chodzi. Wydaje się to logiczne. Poza tym, Pan wybaczy, drogi mer, ale z całym szacunkiem dla GM i red. Cichonia, staramy się przeznaczać łamy na bardziej interesujące Czytelników sprawy.
    Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby Pan yeti uściślił, co ma na myśli, pisząc o „zasadach moralnych w trakcie tworzenia i publikacji materiałów prasowych”, a przede wszystkim co oznacza „taktyka wybielania się w artykułach”. Jestem całkowicie otwarty na argumenty. Mam tylko ogromną prośbę: piszmy konkretnie, bo inaczej dyskusja jest bezprzedmiotowa, a efekty żadne. A przecież, jak mniemam, nie o to nam chodzi? Chyba, że wyznajemy zasadę, że... papier wszystko przyjmie. Ale mnie proszę do tego nie mieszać.
    Pozdrawiam

  • Remigiusz Półtorak 4 mar 2010

    W ubiegłym tygodniu w Gazecie Myślenickiej ukazał się artykuł redaktora naczelnego, skierowany wprost do mojej osoby, a także do dziennika, który reprezentuję. Redakcja "GM" otrzymała w tej sprawie polemikę, ale ponieważ nie zdecydowała się na jej publikację, pozwolę sobie na tym forum przedstawić ten tekst w całości.

    Szanowny Panie Redaktorze,
    Uprzejmie proszę o opublikowanie załączonego tekstu, będącego polemiką do artykułu, który ukazał się w Pańskim tygodniku
    Pozostaję z należnym szacunkiem
    Remigiusz Półtorak

    "Nienawiść bez wzajemności" - polemika
    Szanowny Panie Redaktorze, Drogi Staszku
    Nie ukrywam, że zdziwił mnie Pański artykuł opublikowany na łamach "Gazety Myślenickiej" dotyczący mojej skromnej osoby. Ale nawet nie jego treść - sam w końcu od dawna walczę o wolność słowa, uważając, że każdy ma do niej prawo. Bardziej zaskoczył mnie napastliwy ton, który przebija z tekstu. Zwróciłem na to uwagę nie tylko ze względu na rozpoczęty niedawno okres Wielkiego Postu - okres skłaniający raczej do wyciszenia - ale także ze względu na chrześcijańskie wartości używane przez formację polityczną, z którą jest Pan Redaktor kojarzony.
    Treści, które przeczytałem mają z tymi wartościami dość luźny charakter.
    Mniejsza o to, ważniejsze jest co innego. W pełni zgadzam się z twierdzeniem, że dżentelmeni o faktach nie dyskutują. Mam jednak wrażenie, że zrozumiał Pan to powiedzenie zbyt literalnie, a przede wszystkim opacznie.
    Jeśli bowiem Pan Redaktor zadałby sobie odrobinę trudu, to by zauważył, że każdy komentarz mojego autorstwa jest podparty argumentami, które można zweryfikować na podstawie faktów. Nigdy też nie ośmieliłem się kierować zarzutów ad personam, bez żadnego związku z pełnioną przez daną osobę funkcją publiczną.
    Dlatego Pańskie dygresje o rzekomej konkurencji, niskich pobudkach oraz niewymienionych z nazwiska autorach pojawiających się na łamach "Dziennika Polskiego"; pominę bez komentarza, aby zachować stosowną konwencję tej polemiki. Acz - nie ukrywam - trochę mnie te uwagi ubawiły.
    Ale - co najważniejsze - tak naprawdę już się cieszyłem, że wreszcie będzie to zalążek debaty publicznej - o dzisiejszych Myślenicach, o funkcjonujących tu mediach, a jakże! - która jest niewątpliwie potrzebna. Jednak jeszcze nie doszedłem do końca tekstu, a Pan już się z tego wycofał. Pozwolę sobie w tym kontekście na retoryczne pytanie: któż, jeśli nie szefowie gazet mogą zainicjować taką dyskusję i dać przykład? Z góry dodam, proszę się nie obawiać, "Dziennik Polski" będzie dalej pełnił swoją opiniotwórczą rolę.
    W szeroko rozumianym społecznym interesie jest bowiem to, aby taka debata się toczyła i aby nie obrzucać się obelgami. Dlatego autentycznie przykro mi patrzeć, jak kierowany przez Pana periodyk wpisuje się w politykę tabloidalną, gdzie mniej ważne jest to co ma się do powiedzenia, a bardziej liczy się to, kto głośniej krzyknie.
    Na koniec - mam nadzieję, że poziom tej polemiki, wbrew Pańskim obawom, przynajmniej w części spełnił oczekiwania. Wyżej nie podskoczę.
    Pozostaję z należnym szacunkiem
    Remigiusz Półtorak

Nie dla samorządowej prasy???